🏏 Pracownicy Przymusowi W Niemczech Lista

Zasadniczo twój personel może wykonywać pracę przez maksymalnie 8 godzin dziennie. Ponieważ ustawa odnosi się do dni roboczych (6 dni – od poniedziałku do soboty włącznie), odpowiada to tygodniowemu czasowi pracy w wymiarze 48 godzin. Czas pracy może ulec tymczasowemu wydłużeniu (np. z powodu zwiększonej ilości zamówień w

Skandynawia to popularny kierunek wyjazdu Polaków. Polacy w Norwegii stanowią największą grupę imigrantów pod względem pochodzenia. Według ostatniego badania norweskiego urzędu statystycznego SSB, Polaków jest ponad 100 tysięcy na 800 tysięcy Jeżeli chcesz wyjechać nad fiordy, dołączając do grona skandynawskiej Polonii, przeczytaj nasz przewodnik. Sprawdź też, jak oszczędzić w Norwegii. Jedziesz do Norwegii? Wypróbuj konto walutowe Wise! Załóż Wise dla finansów bez granic 🚀 Polacy w Norwegii – historia skandynawskiej Polonii W odróżnieniu od Polaków w Szwajcarii, Francji, czy w Niemczech, historia migracji do Skandynawii nie jest długa. Większe grupy Polaków trafiły do Norwegii po raz pierwszy dopiero podczas Drugiej Wojny Światowej. Byli to niemieccy jeńcy, pojmani w nieudanej obronie Narwiku przez Aliantów w 1940 roku, a także robotnicy przymusowi. Po zakończeniu wojny, wiele z tych osób nie zdecydowało się na powrót do ojczyzny, obawiając się represji ze strony nowych władz komunistycznych. Było to około 1200 osób, w większości mężczyźni. Stworzyli oni początki norweskiej Polonii i założyli pierwsze polskie organizacje imigrantów. Druga fala polskiej emigracji była mniej gwałtowna i składały się na nią osoby, które przybywał do Norwegii w czasach PRL, a także przyjeżdżały tam na studia. Wreszcie, po wejściu Polski do Unii Europejskiej, od 2004 roku otworzył się dla Polaków norweski rynek pracy. Ze względu na dużą, choć zmniejszającą się różnicę w wynagrodzeniach, w Norwegii szybko pojawili się liczni pracownicy sezonowi w rolnictwie, budowlańcy oraz robotnicy w stoczniach. Kobiety znajdują natomiast zatrudnienie jako pielęgniarki, przedszkolanki oraz pracownice socjalne. Polaków znajdziemy dziś zarówno w stolicy, ale nie boją się oni też wyjechać na daleką północ, aby zamieszkać w podbiegunowej krainie lodu i psich zaprzęgów. Dziś imigrantów z Polski do Norwegii przyciągają nie tylko pieniądze – to także fantastyczna przyroda, piękne widoki i przyjazne państwo. Poznaj Polaków w Norwegii Noce polarne na dalekiej północy łatwiej przetrwać w grupie, a jeszcze lepiej, jeśli wśród przyjaciół znajdziesz innych Polaków, z którymi pogadasz w naszym języku o pierogach, Małyszu czy Lewandowskim. Inaczej niż Polacy, małomówni Norwedzy nie mają opinii na każdy temat! Norwegia ma bardzo małą gęstość zaludnienia, więc nie jest tak prosto znaleźć znajomych, jak w Londynie, czy w Berlinie. Na szczęście, w poszukiwaniu innych Polaków pomoże ci Internet, a także organizacje polonijne. Dobrym punktem do rozpoczęcia poszukiwań są zawsze media społecznościowe. Na Facebooku znajdziesz całkiem liczne grupy, skupiające polonię w tym kraju. To między innymi „Polacy w Norwegii” (ponad 90 tysięcy członków), „Moja Norwegia” oraz „Polacy w Oslo”. Zasięgając języka na Facebooku, nie tylko będzie ci łatwiej znaleźć pracę, czy mieszkanie, ale możesz też zaprzyjaźnić się z naszymi krajanami, a może nawet wyskoczyć na weekend. Powstają już nawet lokalne portale, przeznaczone dla Polonii, takie jak w których przeczytasz wiadomości i artykuły z Polski. Działające w kraju liczne organizacje polonijne pozwolą ci na kontakt z rodakami. W zależności od tego, gdzie mieszkasz, możesz dołączyć do Polonii w Trondheim, czy do stowarzyszenia Razem - Sammen, które ma na celu integrację Polaków z Norwegami. W Stavanger działa nawet drużyna piłkarska Polonia Stavanger, która przyjmie osoby lubiące biegać za piłką. A jeśli interesuje cię przygoda na łonie natury, warto zapisać się do harcerstwa. W kraju działa bowiem wspierana przez polską ambasadę organizacja Polskie Harcerstwo w Norwegii, zapraszająca do współpracy zarówno dorosłych, jak i dzieci. Polskie społeczności gromadzą się także wokół kościołów katolickich, odprawiających msze w języku polskim. Jeżeli natomiast w Norwegii mieszkasz z dziećmi, możesz zapisać je do jednej z licznych polskich szkół. Dzięki nim, dzieci nie stracą kontaktu z ojczystą kulturą. Takie szkoły działają między innymi w Ålesund, Bergen, Bødo, Drammen, Kristiansand, czy w Oslo. Chcesz dowiedzieć się więcej o życiu w tym skandynawskim kraju? W takim razie sprawdź także nasze przewodniki po podróży do Norwegii oraz po pracy w Norwegii. Jesteś już w Norwegii? Zobacz jak oszczędzić Koszty życia w Norwegii nie są małe. Choć zarabia się tu dużo, zarówno codzienne zakupy, jak i usługi finansowe wiążą się ze znacznie większymi kosztami niż w Polsce, ale nawet w Niemczech. Na szczęście, jeśli chodzi o opłaty za konta i przelewy, mamy dobry sposób na oszczędzanie. Nie musisz zakładać konta bankowego w Norwegii, aby przechowywać i wydawać korony norweskie – albo inne waluty. Jeśli pracujesz czasowo, albo nie masz jeszcze stałego miejsca zamieszkania, otwarcie konta w niektórych bankach może być nawet niemożliwe. Ale istnieje ciekawa alternatywa, jaką jest Wise. Internetowe konto Wise – Finanse osobiste za niewielką cenę Walutą Norwegii są korony norweskie (NOK). To w koronach otrzymasz wynagrodzenie za pracę, a jeśli chcesz przesłać je do Polski, tą walutę będziesz wymieniać na PLN. Wymiana w bankach lub kantorach wiąże się jednak z dużymi kosztami, przede wszystkim w formie spreadu walutowego. To pojęcie oznacza różnicę między ceną zakupu, a sprzedaży waluty, o którą zmniejszona zostaje końcowa kwota przy wymianie waluty. Spread wynosi na ogół kilka procent i zależny jest od banku lub kantoru. Wykonując przelew w NOK na polskie konto bankowe w PLN poniesiesz automatycznie ten koszt. Co więcej, banki nie są często zbyt przejrzyste, jeśli chodzi o wysokość tej opłaty. Spread bywa bowiem ukryty w tabelach opłat. To, jaka jest końcowa wartość przelewu, okaże się więc dopiero, gdy pieniądze dotrą na konto odbiorcy. Zupełnie inaczej jest w Wise. Kursy walut w Wise są bowiem zbliżone do średnich stawek rynkowych. Koszty przewalutowania będą więc znacznie mniejsze. Przelew w NOK na konto w PLN, albo odwrotnie, będzie kosztował cię mniej. Oprócz tego, możesz liczyć na szybki transfer pieniędzy. Pieniądze na koncie odbiorcy mogą znaleźć się nawet w kilka sekund. Z góry więc wiesz nie tylko ile zapłacisz, ale także kiedy gotówka powinna trafić do celu. Wreszcie, Wise nie pobiera miesięcznych opłat za prowadzenie konta, inaczej niż wiele banków polskich oraz norweskich. Z tego powodu przelewy zagraniczne z Wise to czysta oszczędność. Ponad 50 walut z całego świata pozwoli ci robić przelewy nie tylko w koronach i złotych. Jeżeli planujesz dalsze wojaże, konto Wise będzie idealne dla globtroterów takich jak ty. Możliwości płatnicze nie byłyby kompletne bez karty. Otrzymasz ją do konta Wise, zarówno jako plastik, a także jako karty wirtualne, używane do bezpiecznych płatności online. Kart wystawionych przez Wise możesz używać niemal na całym świecie, a opłaty za wypłatę z bankomatów nie są duże. Działalność Wise jest w pełni regulowana przez instytucje nadzoru finansowego z całego świata. Wise uzyskał kilkadziesiąt państwowych i regionalnych licencji i zezwoleń. Z Wise twoje pieniądze będą więc bezpieczne. Wpływa na to też wiele funkcji zabezpieczeń, między innym uwierzytelnianie 2FA, dedykowanych zespół specjalistów od zapobiegania oszustwom, czy powiadomienia na iOS oraz Android o zrealizowanych przelewach. Jadąc do Norwegii, warto zabrać nie tylko ciepłą odzież, ale też zadbać o finanse osobiste. Jak mówią bowiem Norwedzy, w przeciwnym wypadku możesz się „znaleźć z brodą w skrzynce na listy”. Oznacza to osobę nieprzygotowaną, która sama wpakowała się w kłopoty. Konto Wise założysz przez Internet, a formalności są proste. Konto Wise doładujesz online, wymieniając niedrogo korony norweskie. Czas pożegnać ukryte opłaty i wysokie prowizje! Wise. I nie przepłacasz za przewalutowanie. Załóż konto w Wise za darmo💸 Źródła: Immigrants and Norwegian-born to immigrant parents Z dnia 1. grudnia 2021. Artykuł ten został opublikowany w celu przedstawienia informacji ogólnych i nie ma na celu szczegółowego rozpatrzenia każdego z wątków w nim przedstawionych. Nie powinieneś polegać na nim jako źródle informacji. Wskazana jest konsultacja z ekspertem lub doradcą w tej dziedzinie przed wykonaniem jakichkolwiek działań wspomnianych w tej publikacji. Artykuł ten nie stanowi porady prawnej, specjalistycznej lub podatkowej ze strony TransferWise Limited i jego partnerów. Poprzednie wyniki nie gwarantują takiego samego rezultatu. Nie oferujemy przedstawicielstwa, gwarancji oraz poręczeń, bez względu na to, czy treść artykułu jest trafna, uzupełniona i aktualna.

Deshalb veröffentlichen die Arolsen Archives ihre Bestände online. So kann jede*r komfortabel von überall aus recherchieren – Wissenschaftler*innen, Angehörige von NS-Verfolgten, Mitarbeiter*innen in Bildungsprojekten und alle, die Interesse an den Schicksalen der Verfolgten haben. Beachtet bitte bei eurer Suche im Online-Archiv: Wenn ihr

Wiktorja Delimat W październiku 1942 r. Wiktoria Delimat przybywa wraz z 60 dziewczynami i kobietami do Stockhausen, gdzie zostają one zamknięte w restauracji Küster. Kobiety codziennie idą piechotą przez wieś do pracy w cukrowni w sąsiednim Obernjesa. Po zakończeniu pracy muszą przebywać w obozie, który zawsze jest zamykany. „Wyjście było tylko z tyłu do toalety. (…) Wszystko było zamknięte, budynek był całkowicie zamknięty (…) Mogliśmy chodzić tutaj do toalety, ale nie na zewnątrz na podwórze. Rzekomo nie mogliśmy z nikim rozmawiać. Na pewno nie z Niemcami. (…) Dookoła były piętrowe łóżka, w środku również. Krzesło stało na dole, jedna osoba spała na dole, druga na górze. I niczego więcej tam nie było. W czasie jedzenia każdy siadał na łóżku i jadł to, co było. Nie było to żadnego dodatkowego wyposażenia, żadnego stołu czy czegoś takiego.“ Polskie dziewczyny i kobiety muszą często ciężko pracować, a warunki pracy są złe. Codzienna praca odbywa się na 12-godzinne zmiany, bez dnia wypoczynku. Jako jedyna Wiktoria dostaje się do laboratorium fabryki. Tam pomaga przy mierzeniu procentu zawartości cukru, wyciskając przez filtr masę z buraków, przelewając ją przez lejek i wypełniając nią pojemniki. Potem musi umyć wszystkie urządzenia oraz szkło. „A więc tak dobrze się wdrożyłam i byłam taka szczęśliwa: Tu przynajmniej było ciepło, a ja nie miałam obuwia, zupełnie niczego, a tu w środku były deski drewniane, tu było ciepło, tutaj mogłam śmigać na boso! A na drogę, ponieważ było już zimno, dali nam tu drewniaki, takie buty z drewna.(...) Zresztą, mówi się, że wszędzie dostaliśmy pieniądze (…) W cukrowni nie dostałam ani jednego feniga! (…) Nie miałam żadnej portmonetki, nie miałam niczego! (…) Mieliśmy tak wielkie wszy, tu nikt się nie rozbierał – gdy zdejmowałeś swoje szmaty, wypuszczałeś swoje wszy, potem znów zakładałeś swoje szmaty!” Po zakończeniu kampanii cukrowej dziewczyny i kobiety nie są już potrzebne. 22 grudnia pracownicy urzędu pracy w Getyndze wchodzą wraz z rolnikami do cukrowni:

Rozliczenie w Niemczech. Minijob to legalne zatrudnienie w niewielkim wymiarze godzin obejmujące zazwyczaj drobne prace z maksymalnym miesięcznym wynagrodzeniem w określonej wysokości. Oprócz miesięcznej pensji wskaźnikiem może być też liczba godzin pracy. Osoby pracujące w ramach Minijob mogą być obciążone pracą maksymalnie 70
GROSSKUNDGEBUNG „Passen Sie gut auf, es ist furchtbar knapp mit Linoleum”. Ale z okazji wielkiego zebrania narodowo-socjalistycznego poświęca drukarnia niemiecka ostatnie metry linoleum. Brak surowców musi zastąpić odpowiednio spreparowany entuzjazm. Wielkie afisze, obwieszczające zebranie partyjne, które ma się odbyć nazajutrz, kosztują Niemcy bardzo drogo, ale…
Już 12 maja (czwartek) o godz. 17 w Muzeum Miasta Malborka przy ul. Kościuszki 54 odbędzie się otwarcie wystawy czasowej "Trud i zwątpienie. Polscy jeńcy wojenni i pracownicy przymusowi w Północnej Norwegii w latach 1942-1945".
W 1867 roku dwaj niemieccy przemysłowcy Salomon Huldschinsky i Albert Hahn na parceli nieopodal węzła kolejowego w Gliwicach założyli pierwszy na Górnym Śląsku zakład produkcji rur stalowych. Zmieniając właścicieli, przetrwał do 2000 roku, teraz straszy tutaj pusty niezagospodarowany plac. Po kilku latach od powstania firma Hahn und Huldschinsky przeszła w wyłączne ręce rodziny Salomona i zmieniła nazwę na S. Huldschinsky i synowie. Zakłady początkowo nie posiadały własnej stalowni i zmuszone były zaopatrywać się w półfabrykaty u innych producentów. Pomimo to już w pierwszym roku swojego istnienia na rynek wypuściły 6 tys. ton rur wyprodukowanych w Gliwicach. Koszty inwestycji zwróciły się po ponad 20 latach, a wypracowane zyski pozwoliły na wyposażenie huty we własną stalownię z piecami martenowskimi, nowoczesną walcownię i prasę parowo-hydrauliczną. Uruchomiono również ciągłą linię odlewniczą. Choć podstawową gałęzią produkcji wciąż pozostawały rury, produkowano również kotły oraz przyjmowano szereg zleceń na wyroby stalowe dla powstających jak grzyby po deszczu górnośląskich kopalń i zakładów przemysłowych. W 1894 roku zakład przekształcono w spółkę akcyjną pod nazwą Huldschinsky Hüttenwerke AG. Żyd, który postawił kościół Właściciel, wbrew powielanej w czasach PRL czarnej legendzie o kapitalistycznych wyzyskiwaczach, zdawał sobie sprawę, że robotnik wypoczęty i żyjący w godnych warunkach przyniesie większy zysk niż głodny i mieszkający w wilgotnej suterenie. Dla swoich pracowników wybudował osiedle w dzielnicy Zatorze, składające się z 55 niewielkich, lecz funkcjonalnych domków dwurodzinnych. Pomimo że sam był wyznania mojżeszowego, przystał na propozycję sióstr boromeuszek, które w 1898 roku wystąpiły do niego z prośbą, by wybudował dla mieszkańców osiedla katolicką świątynię. Trzy lata później, w 1901 roku, dokonano konsekracji neogotyckiego kościoła pw. Świętej Rodziny, którego budowę sfinansowano w większości ze środków żydowskiego przemysłowca. Świątynię jeszcze wiele lat później nazywano w Gliwicach „kaplicą Huldschinsky’ego”. Czas prosperity i wojna W ostatnim roku XIX stulecia w hucie uruchomiono oddział produkcji kształtowników, walcówki i kół oraz zestawów kolejowych. Te ostatnie z czasem stały się flagowymi produktami zakładu. Produkowano również mniejsze, poszukiwane na rynku, wyroby blaszane, wanny, a nawet lampy karbidowe. Była to jednak produkcja uboczna. 10 lat później huta weszła w skład koncernu Oberschlesische Eisenbahn Bedarfs AG (zwanego w skrócie Oberbedarf) i od 1905 roku występowała już pod nową nazwą Stahlwerk Gleiwitz. Okres prosperity na wyroby stalowe poprzedzający wybuch I wojny światowej pozwolił na kolejne inwestycje. W 1908 roku oddano do użytku reprezentacyjny gmach dyrekcji (dziś przy ulicy Józefa Mitręgi). Z chwilą wybuchu wojny w 1914 roku zakład przestawiono na produkcję wojenną, głównie pocisków artyleryjskich, lawet i części do armat. Przegrana Niemiec i traktat pokojowy w Wersalu spowodowały konieczność likwidacji zakładów zbrojeniowych. Szybko jednak przestawiono się na produkcję cywilną. W latach 20. XX wieku w Gliwicach powstało zjednoczenie hutnicze Vereinigte Oberschlesische Huttenwerke (VOH). Huta weszła w jego skład, otrzymując nazwę Stahl und Presswerk Gleiwitz. Zakładami na krótko zachwiał kryzys gospodarczy pod koniec lat 30. ub. wieku. Przejęcie władzy w Niemczech przez nazistów i skierowanie sporej części przemysłu ponownie na produkcję zbrojeniową spowodowało zwiększenie zleceń. Pod koniec lat 30. rozbudowano stalownię i prasownię. W czasie II wojny światowej znaczną część pracowników huty stanowili jeńcy wojenni i pracownicy przymusowi. W zakładach produkowano wówczas, oprócz zestawów kolejowych, kute i prasowane części maszyn, elementy łodzi podwodnych, korpusy pocisków i zderzaki wagonowe. oceń artykuł
Podsumowując: alkohol był bardzo ważny dla budżetu państwa za komuny. Stanowił momentami aż 15% wszystkich wpływów do budżetu. Stosunek do alkoholu zaczął się zmieniać w latach 80 gdy powstała Solidarność. Zawdzięcza to się nie tylko prohibicji podczas strajków, ale także objęciu rządów przez generała abstynenta.
Genealogia Tłumaczenia - niemiecki - Lista transportu robotników przymusowych tg3a - 01-07-2009 - 10:05 Temat postu: Lista transportu robotników przymusowych Witam. Proszę o przetłumaczenie nagłówka tabeli i wszystkich określeń z listy jak w tytule. Zawartości tabeli nie zamieszczałem ze względu na ochronę danych osobowych, gdyż część z tych osób może jeszcze żyć (niektórzy wyjeżdżali z dziećmi lub sami są długowieczni); zakryłem również dopiski ręczne wyglądające na podpisy. Ze względu na ograniczenia "Fotosika" całość jest podzielona na 3 części; w 2 części wstawiłem późniejszy dopisek ręczny spod spodu tabeli (zakrywając sam podpis). Z góry dziękuję za pomoc. Tadeusz Mikolaj_Wilk - 01-07-2009 - 11:54 Temat postu: Lista transportu robotników przymusowych Transport nr 71 a) oddający urząd pracy: Warszawa b) oddający obszar (dystrykt): Warszawa c) odbierający urząd pracy: d) odbierający obszar (dystrykt): Lista transportowa, karta nr 10 1. kolumna - nazwisko rodowe /nie moge przeczytać tego w nawiasie/ 2. kolumna - /nie wiem/ 3. kolumna - /mało czytelna/ 4. kolumna - dzień urodzin 5. kolumna - miejsce zamieszkania 6. kolumna - powiat 7. kolumna - mówi po niemiecku 8. kolumna - imię i nazwisko 9. kolumna - miejsce zamieszkania/powiat 10. kolumna - imię i nazwisko 11. kolumna - miejsce zamieszkania/powiat kolumny 1-7 dot. pracobiorca/pracownik kolumny 8-9 dot. dowódcy łapanki kolumny 10-11 dot. odbiorcy /nie znam tego trzeciego słowa w tej rubryce/ Pozdrawiam. tg3a - 01-07-2009 - 13:32 Temat postu: Dziękuję, Nikołaju. Widzę, że niepotrzebnie zasłaniałem dopiski w pozycji c) i d). Zresztą po dokładnym przyjrzeniu się pozycji c) można odczytać nazwę powiatu "Ebenrode", która była mi znana. W rubryce 3 dla wszystkich osób znajdujących się na tym arkuszu wpisane jest albo "led.", albo "verv.", albo "ver.". "Verv." ma tylko jedna kobieta w wieku 48 lat, "ver." mają trzej mężczyźni w wieku od 26 do 47 lat, a pozostałe 18 osób obu płci, w wieku od 15 do 23 lat mają "led.". Podejrzewam, że są to skróty dla stanu cywilnego. W drugiej kolumnie podane są imiona poszczególnych robotników przymusowych. W kolumnach 10 i 11 (wypełnione tylko dla części osób) znajdują się dane osoby o tym samym nazwisku, co dany pracownik przymusowy. Może komuś innemu znającemu niemiecki podsunie to rozwiązanie zagadki nazwy kolumn 10-11? Pozdrawiam Tadeusz Dla informacji innych osób, które może będą zainteresowane tym tematem. W kolumnie 8 i 9 tego formularza nie wpisywano w tym wypadku danych dowódcy łapanki. Dwie znane mi osoby z tej listy nie zostały zresztą wzięte z łapanki, ale zostały wyznaczone ze swojej wsi jako rodzaj kontyngentu. W rubrykach tych znajdują się za to dane bauerów, do których te osoby zostały przydzielone. Znajomości niemieckiego nie wypełniono, ani na "tak", ani na "nie", dla żadnej osoby. W kolumnie 1 oprócz nazwiska dla większości osób podano informację "mit Kinder", "mit Sohn", "mit Mutter", "mit Fater", "mit Schrester". "mit Bruder" lub "mit Cusin", czyli były to rodziny. Dzieci od rodziców nie oddzielono, brata z siostrą - nie wiadomo, bo siostra nie ma wypełnionego bauera. Kuzyni (dwóch) trafili do różnych bauerów w tej samej wsi. annastregiel - 01-07-2009 - 14:23 Temat postu: Re: Lista transportu robotników przymusowych Tadeuszu, czy mógłbyś podać archiwum, w którym takie listy można znaleźć? Myślę, że nie tylko ja, ale wiele osób może być tym zainteresowanych. Z góry dziękuję bardzo. Ania S. - 01-07-2009 - 15:02 Temat postu: Re: Lista transportu robotników przymusowych Jeżeli można, to ja jako córka, tez jestem zainteresowana Listą transportu robotników przymusowych do Niemiec-wywiezionych jesienią 1945r. - z Sompolna. W takim transporcie był mój jest, jeżeli jest możliwość ?-Halina - 01-07-2009 - 15:04 Temat postu: Re: Lista transportu robotników przymusowych Jeżeli można, to ja jako córka, tez jestem zainteresowana Listą transportu robotników przymusowych do Niemiec-wywiezionych jesienią 1939r. - z Sompolna. W takim transporcie był mój jest, jeżeli jest możliwość ?-Halina - 01-07-2009 - 15:07 Temat postu: Re: Lista transportu robotników przymusowych Przepraszam, w 1-szym ogłoszeniu jest błąd w dacie-chodzi o rok 1939-pierwszy transport robotników przymusowych z Sompolna do tg3a - 01-07-2009 - 15:42 Temat postu: Dziękuję, miroku. Dla Haliny, Ani i dla wszystkich zainteresowanych tematem robót przymusowych. Ja powyższą listę dostałem z Międzynarodowego Biura Poszukiwawczego w Bad Arolsen. Wypełniłem formularz zgłoszeniowy na stronie i po mniej więcej 2 miesiącach dostałem odpowiedź. Powyższy adres znalazłem na Forgenie w wątku podany przez użytkownika darka. Formularz zgłoszeniowy dostępny jest w języku angielskim, niemieckim i francuskim. Poszukiwania są bezpłatne. Odpowiedzi przysyłali mi po polsku. Na pewno nie mają oni danych o wszystkich wywózkach robotników przymusowych. Powyższa lista dotyczyła mojego Taty i wujka, natomiast na analogiczne zapytanie dotyczące dalszej cioci dostałem tylko kopie trzech listów gończych z wykazami zbiegłych robotników, na jakie się dostała po swojej ucieczce. Lista, jaką od nich posiadam, została mi przekazana jako materiał poufny. Stąd też, oprócz innych powodów, moje środki ostrożności, by nie ujawniać informacji o osobach. Pozdrawiam wszystkich Tadeusz annastregiel - 01-07-2009 - 16:01 Temat postu: Tadeuszu, otrzymałam z Bad Arolsen , po wypełnieniu formularza dotyczącego Taty i Wujka ( też po 2 miesiącach) odpowiedź i ksera dokumentów poświadczających ich pobyt na robotach w Niemczech. Również opatrzone były klauzulą poufne. Nie przysłano mi jednak w obu przypadkach list transportowych, na których byliby umieszczeni. Wygląda na to, ze rzeczywiście nie wszystkie listy się zachowały. Tato i Wujek wywiezieni zostali z Łodzi. - 01-07-2009 - 23:46 Temat postu: Do Pana Tadeusza. Dziękuje ślicznie za dane-Halina danabarto - 03-07-2009 - 10:00 Temat postu: Dla Tadeusza ---------------------------------------------------------------------------------- ARBEITNEHMER-pracownik ---------------------------------------------------------------------------------- 1. kolumna - nazwisko rodowe (bei Frauen auch Geburtsname) - u kobiet tez nazwisko z domu. 2. kolumna - Rufname - nazwisko, imie uzywane "na codzien" ( jak sie na niego/nia wola) 3. kolumna - ledig-verheiratet-verwittwet-geschieden wolny- zonaty/zamezna- owdowialy/la-rozwiedziony/na 8-9 BETRIEBSFÜHRER- prowadzacy zaklad ( zarzadzajacy gospodarstwem) ------------------------------------------------------------------------------------ 10-11 140 Dzien wyjazdu c)Przyjecie do - Urzedu Pracy d)Przyjecie do - Panstwowego ( okregowego) Urzedu Pracy ------------------------------------------- EMPFÄNGER DER LOHNERSPARNISSE- otrzymujacy wynagrodzenie ------------------------------------------------------------------------------------ "dowódcy łapanki" - tych slow nie moge nigdzie znalesc po niemiecku. Pozdrowienia Dana tg3a - 03-07-2009 - 10:59 Temat postu: Witam wszystkich. Dano, dziękuję ślicznie za wyczerpującą odpowiedź. Przypuszczm, że z ręcznego dopisku, który umieściłem w drugiej części (i zasłoniłem w nim podpis) nic interesującego nie wynika... (spodziewam się, że jest to coś w rodzaju "Zatwierdzam") Pozdrawiam - Tadeusz danabarto - 03-07-2009 - 11:46 Temat postu: moze to byc skrot- wykonujacy- podpis i data ale to tylko przypuszczenie, bo brakuje mi jednej literki. Pozdrowienia Dana tg3a - 03-07-2009 - 13:11 Temat postu: Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli. Pozdrawiam - Tadeusz Wszystkie czasy w strefie GMT - 12 Godzin Powered by PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB GroupCredits
Postać wznosi rękę w kierunku orła w koronie znajdującego się u szczytu kolumny. Na podstawie umieszczono tablicę z napisem: "Pamięci Polek i Polaków deportowanych do prac niewolniczych w III Rzeszy w latach 1939-1945". W pobliżu pomnika mieszczą się groby osób pracujących przymusowo w Niemczech. Stan wyjątkowy w regionach graniczących z Białorusią wydłużony o 60 dni. - Mam z tym problem. Rozumiem powagę sytuacji, rozumiem konieczność ochrony granicy, ale sam słyszę, że to jest granica zewnętrzna Unii, że Polska dba o to, by nielegalni migranci nie dostawali się na terytorium Unii. Więc pozostaje proste pytanie, czy Polska traktuje tę sprawę wyłącznie jako element polityki wewnętrznej, ewentualnie rozgrywki typu rządzący-opozycja, czy też może rząd powinien umieć umiędzynarodowić tę sytuację, a przynajmniej ją uwspólnotowić - powiedział w programie "Money. To się liczy" Jan Krzysztof Bielecki, były premier, przewodniczący Rady Partnerów EY. - Dlaczego wydaje mi się to niezbędne? Bez pomocy instytucji międzynarodowych, bez pomocy Brukseli, Polska nie wygra tego konfliktu, który, jak pokazało życie, wymaga interwencji międzynarodowej i nacisku na reżim białoruski. Mówimy o wojnie hybrydowej, a równocześnie Białoruś otrzymała z funduszu walutowego... rozwiń
Przed Konsularną Komisją Poborową działającą w Konsulacie Generalnym RP w Londynie stanęło od 1939 do 1945 roku ponad 45 tysięcy osób, obywateli polskich i cudzoziemców ochotników pochodzenia polskiego. W realizację wojennych zadań Ministerstwa zaangażowanych było liczne grono członków przedwojennej służby dyplomatycznej RP.
Niemiecki plakat propagandowy namawiający Polki do wyjazdu do pracy w Rzeszy Roboty przymusowe w III Rzeszy – praca przymusowa 02, do której zmuszono kilkanaście milionów ludzi z terenów okupowanych przez III Rzeszę podczas II wojny światowej. Historia W czasie II wojny światowej praca przymusowa stanowiła jedną z głównych metod pozyskiwania taniej siły roboczej w Niemczech dla przemysłu i rolnictwa, a zarazem jedną z form eksterminacji ludności terytoriów podbitych przez III Rzeszę. Militaryzacja Niemiec od połowy lat 30. XX wieku, a szczególnie prowadzona przez Niemcy od 1939 wojna spowodowała konieczność wcielenia do Wehrmachtu znacznej liczby młodych mężczyzn, co skutkowało niedoborami na rynku pracy w tym kraju. Na terenach okupowanych prowadzona była silna akcja propagandowa mająca na celu zachęcenie ludności krajów podbitych do dobrowolnego podjęcia pracy na terenie Rzeszy, ale na ogół nie spotykała się ona z dostatecznie pozytywnym oddźwiękiem[1]. Z tego względu zdecydowano się na wprowadzenie powszechnego obowiązku pracy przymusowej, który funkcjonował zarówno na terenach wcielonych do III Rzeszy, jak i w Generalnym Gubernatorstwie. Początkowy obowiązek pracy dla mieszkańców Generalnego Gubernatorstwa obejmował Polaków w wieku od 18 do 60 roku życia, a następnie został rozszerzony na młodzież w wieku 14 do 18 lat. Na ziemiach wcielonych przymus pracy obejmował także dzieci. W Kraju Warty (Wartheland) od 1941 r. zatrudniano dzieci od 12 roku życia, na Pomorzu i na Śląsku od 14 roku, a jeśli nie chodziły do szkoły to również od 12 roku życia. Polacy z okręgu białostockiego w wieku 18–25 lat musieli przez dwa lata pracować w gospodarstwach rolnych w Prusach Wschodnich[2][3]. Niemiecki plakat propagandowy z punktu werbunkowego na roboty do Niemiec przy ulicy Nowy Świat: „Chodźmy na roboty rolne do Niemiec. Zgłoś się natychmiast u Twojego wójta”, ok. 1940 Łapanka w Polsce. Zdjęcie wykonano prawdopodobnie w Warszawie lub Bydgoszczy. Polscy rolnicy z województwa krakowskiego transportowani na roboty przymusowe w Rzeszy, 1941 W okupowanej Polsce ludność zdolną do podjęcia pracy przymusowej ewidencjonowano przy pomocy spisów gminnych. Wiosną 1940 przymusowa branka na roboty do Niemiec przybrała charakter masowy[2]. Na terenie Generalnego Gubernatorstwa organizowały ją niemieckie urzędy pracy (niem. Arbeitsamt)[4], które wysyłały imienne wezwania do stawienia się w punktach zbiorczych. Za odmowę groziły surowe kary, łącznie z wywiezieniem najbliższej rodziny do obozu pracy lub obozu koncentracyjnego, konfiskatą mienia, aż do kary śmierci włącznie[5][6]. W tym okresie narodziło się słowo – łapanka. Łapanki na roboty do Niemiec urządzane były przy pomocy własowców i granatowych policjantów[potrzebny przypis]. Szacuje się, że tylko w Warszawie pomiędzy 1942 a 1944 rokiem ofiarami nazistowskich łapanek padało codziennie co najmniej 400 osób, a w niektórych dniach nawet kilka tysięcy. 19 września 1942 roku niemal 3000 kobiet i mężczyzn, którzy zostali pojmani w licznych łapankach na terenie Warszawy w ciągu poprzednich dwóch dni, zostało przetransportowanych pociągami do III Rzeszy jako pracownicy przymusowi[7]. Łącznie ofiarami niemieckich łapanek padło blisko 2 miliony osób[8]. Jedynym sposobem uniknięcia wywiezienia było posiadanie statusu osoby zatrudnionej w przedsiębiorstwie lub instytucji pracującej na potrzeby Rzeszy lub zaoferowanie łapówki. Jednak legalne lub nielegalne zdobycie takiego zaświadczenia było trudne, a liczba łapanek rosła. Kolejnym źródłem robotników przymusowych były obozy jenieckie. Wiosną 1940 roku zadecydowano o zatrudnieniu polskich jeńców wojennych jako cywilnych robotników przymusowych, którym nie przysługiwały uprawnienia do ochrony i pomocy międzynarodowej. Pozornie decyzja o podjęciu pracy w zamian za zwolnienie z obozu była dobrowolna, jednak w praktyce oporni jeńcy byli poddawani represjom. Proceder nie dotyczył oficerów, elementów niepewnych i Żydów oraz zatrudnionych przez Wehrmacht[2][3]. W 1943 r., gdy poszukiwanie siły roboczej przez Niemców nabrało rozpędu Himmler zaproponował ministrowi spraw zagranicznych Ribbentropowi także przeniesienie polskich jeńców oficerów do obozów koncentracyjnych, gdzie pracowaliby na rzecz celów wojennych. Jednak prawdopodobnie przebieg wojny oraz inne względy sprawiły, że pomysł nie został zrealizowany[3]. Robotnikami przymusowymi w III Rzeszy byli też obywatele państw zachodnich podbitych przez Hitlera – głównie Francuzi, Belgowie, Holendrzy. Polacy stanowili jednak jedną z najliczniejszych grup (liczącą od 2,5–3,5 miliona osób) cudzoziemskich robotników zatrudnionych w czasie drugiej wojny światowej w niemieckiej gospodarce[5]. Polacy i obywatele ZSRR byli najgorzej traktowanymi robotnikami z krajów okupowanych[9]. Długo po zakończeniu II wojny światowej w latach 90. XX wieku żyjący wtedy Polacy będący jedną z najliczniejszych grup ofiar pracy niewolniczej w III Rzeszy Niemieckiej otrzymali finansowe odszkodowanie od Niemiec za pracę przymusową w czasie wojny dzięki umowie zawartej pomiędzy rządami Polski i Niemiec w 1991. Wypłatami świadczeń finansowych ze środków niemieckich i austriackich zajmowała się Fundacja „Polsko-Niemieckie Pojednanie”[10]. Wypłaty dla Polaków rozpoczęto dnia 30 września 1992. Wypłaty objęły także osoby, które nie były na robotach, ale przeżyły pobyt w nazistowskich obozach, więzieniach i gettach. Dla porównania żyjące w Izraelu ofiary nazizmu, w tym wielu polskich Żydów otrzymało odszkodowania od Niemiec bardzo wcześnie, bo już w latach 50. XX wieku na mocy Porozumienia Luksemburskiego zawartego dnia 10 września 1952 między Izraelem i Niemcami. Warunki i organizacja pracy przymusowej Warunki pracy, wysokość wynagrodzenia oraz relacje pomiędzy Niemcami a robotnikami przymusowymi były regulowane przez szereg specjalnych zarządzeń. Polaków nie obejmowały niemieckie przepisy prawa pracy, otrzymywali niższe wynagrodzenie (także często pracowali przymusowo za darmo co było podstawą do powojennych roszczeń[11][10]) niż Niemcy lub robotnicy z krajów zachodnich i obejmowały ich liczne zakazy[5]. Polskim robotnikom nie było wolno opuszczać miejscowości pobytu, a nawet opuszczenie mieszkania było możliwe tylko w czasie wyznaczonym przez policję[12]. Korzystanie z publicznych środków komunikacji[12] oraz posiadanie roweru[13] wymagało zezwolenia miejscowej władzy policyjnej. Zakazane było także obcowanie z ludnością niemiecką w miejscach publicznych, takich jak kina, teatry, restauracje, kościoły itp., a spożywanie alkoholu i zabawy były możliwe w tylko specjalnych miejscach przeznaczonych dla robotników przymusowych. Zakazane było także rozmawianie lub pisanie w języku polskim o niemieckich rozporządzeniach[12] oraz korzystanie z telefonu[13]. Obowiązkiem wszystkich polskich robotników było noszenie widocznej na prawej stronie piersi odznaki z literą „P”[5][12]. Opieszała praca, podburzanie pracowników lub samowolne opuszczenie miejsca pracy było karane pracą przymusową w wychowawczym obozie pracy[12]. Za nieposłuszeństwo, Niemcy mogli karać chłostą[13]. Także czyny sabotażowe oraz ciężkie wykroczenia przeciwko dyscyplinie robotniczej były karane przynajmniej kilkuletnim umieszczeniem w wychowawczym obozie pracy[12]. Tajny okólnik Heinricha Himmlera, Reichsführera SS i komisarza do spraw umacniania niemczyzny z 8 marca 1940 r. nakazywał „traktować specjalnie”, czyli przeprowadzać egzekucje polskich robotników utrzymujących stosunki seksualne z Niemcami i Niemkami bez sądu[5][12][13]. Podobną karę śmierci (niem. Sonderbehandlung) stosowano również w przypadkach pobicia Niemca lub dokonania sabotażu[13]. Polskie kobiety wykonywały takie same prace, jak mężczyźni. Jeżeli Polka urodziła dziecko, to zazwyczaj po kilku dniach musiała wrócić do pracy. Na czas pracy matki dzieci były oddawane do niemieckich żłobków, gdzie często były celowo głodzone, co prowadziło do ogromnej śmiertelności niemowląt[5]. Administracja niemiecka Książka pracy (niem. Arbeitsbuch Für Ausländer) – dokument identyfikacyjny dla polskiego robotnika przymusowego wydany w 1942 roku oraz naszywka z literą „P”, którą wszyscy polscy robotnicy musieli nosić na ubraniu w celu łatwego odróżnienia ich od ludności niemieckiej Administracja pracy na terenach zaanektowanych kopiowała istniejące instytucje III Rzeszy. Na terenie Generalnego Gubernatorstwa nadrzędną instytucją ds. pracy przymusowej był Główny Wydział Pracy (niem. Hauptabteilung Arbeit) kierowany przez Maxa Frauendorfera, który działał poprzez sieć urzędów pracy. Sądy pracy, samodzielna inspekcja pracy oraz związki zawodowe zostały zlikwidowane. Uchylono swobodę wyboru miejsca pracy oraz umów o pracę i czuwano aby robotnicy polscy nie otrzymywali żadnych dodatkowych świadczeń (takich jak urlopy, podwyżki, świadczenia rzeczowe). Przed wiosną 1940 r. na terenach wcielonych do Rzeszy administracja niemiecka wypłacała licznym bezrobotnym wsparcie (niem. unterstützende Arbeitslosenhilfe) w zamian za 32–40 godzin pracy obowiązkowej. Np. w Łodzi liczba bezrobotnych sięgała 80 tys. Jednak na skutek masowego wywozu na roboty bezrobocie w okupowanej Polsce gwałtownie spadło i przystąpiono do przymusowego pozyskiwania pracowników. Do metod przymusu zaliczano: kontrole policyjne, doniesienia, łapanki na dworcach, placach targowych, ulicach, dzielnicach mieszkalnych i kościołach oraz przymus gospodarczy w formie odmowy wydania kart zaopatrzenia[3]. Ludność żydowska podlegała bezpośrednio SS i policji[3]. Praca Pracownicy przymusowi byli zatrudniani w rolnictwie, niemieckim przemyśle zbrojeniowym oraz przy naprawach zniszczonych w bombardowaniach dróg i torów. Były to głównie prace manualne, takie jak kopanie, przenoszenie, ręczna obróbka itp. Na ziemiach wcielonych wprowadzono 3 kategorie: zawody szlachetne – dostępne tylko dla Niemców (np. zegarmistrzostwo, elektrotechnika, cukiernictwo, drukarstwo); zawody do których można było dopuścić Polaków, gdy brak było Niemców (np. ślusarstwo, tokarstwo, stolarstwo, rzeźnictwo, piekarnictwo) oraz zawody gorsze, do których kierowano głównie Polaków (np. brukarstwo, kowalstwo, szewstwo, krawiectwo, dekarstwo, ciesielstwo, introligatorstwo)[3]. Wraz z przebiegiem wojny zapotrzebowanie na pracę przymusową wzrastało i miliony pracowników były zmuszane do pracy dla niemieckich przedsiębiorstw, takich jak: Thyssen, Krupp, IG Farben, Bosch, Daimler-Benz, Demag, Henschel, Junkers, Messerschmitt, Philips, Siemens, czy Volkswagen[14] oraz niemieckich filii przedsiębiorstw zagranicznych, takich jak np. Fordwerke (filia Ford Motor Company), czy Adam Opel AG (filia General Motors)[15], które wraz z rozpoczęciem wojny zostały znacjonalizowane przez rząd III Rzeszy. Od ponad 2000 do 2500 niemieckich przedsiębiorstw osiągało korzyści materialne z pracy przymusowej w III Rzeszy, w tym współcześnie znane przedsiębiorstwa, jak np. Deutsche Bank[16][17][18][19]. Przemoc seksualna Stworzenie sieci domów publicznych dla żołnierzy poparł już na początku września 1939 r. SS-Gruppenführer Reinhard Heydrich, prawa ręka Himmlera. Rozkaz w tej sprawie wszedł w życie 16 marca 1940 r. i w prawie wszystkich większych miastach powstały dotowane z budżetu wojskowe domy publiczne (np. w Warszawie znajdowały się dwa)[20]. Z braku dobrowolnych pracowników, przymusowe pracownice seksualne zaczęto pozyskiwać w łapankach. 3 maja 1941 r. Ministerstwo Spraw Zagranicznych rządu na uchodźstwie zwróciło się w memorandum do aliantów: „Niemiecka policja regularnie organizuje w rozmaitych miastach rajdy mające na celu schwytanie jak największej liczby młodych kobiet, które są przymuszane do pracy w burdelach odwiedzanych przez niemieckich oficerów i żołnierzy”. Kobiety pracujące w niemieckich domach publicznych decydowały się czasem na ucieczkę. W 1941 roku miała miejsce zbiorowa ucieczka polskich i rosyjskich więźniarek z domu publicznego w Norwegii, które poprosiły o azyl norweski Kościół luterański[20]. Szacuje się, że podczas wojny Niemcy zmusili do prostytucji co najmniej 34 140 osób[21]. Znane są także liczne przypadki przemocy seksualnej w stosunku do robotników przymusowych. Po 1943 zaczęto tworzyć zakłady dla dzieci robotnic zagranicznych w III Rzeszy, w których panowała wysoka śmiertelność[22][23]. Kategorie robotników W Niemczech istniały dwie kategorie robotników: Gastarbeitnehmer – robotnicy-goście. Byli to w miarę dobrze opłacani i traktowani robotnicy z krajów – sojuszników Niemiec (np. Włochy) lub neutralnych (np. Szwecja); stanowili oni tylko ok. 1% zagranicznych robotników w Niemczech. Zwangsarbeiter – robotnicy przymusowi. Ci dzielili się na trzy kategorie: Militärinternierte – jeńcy wojenni. Jeńcy poniżej stopnia oficera (w tym ok. 300 tysięcy Polaków) byli zmuszani do pracy w obozach pracy. Zivilarbeiter – cywilni robotnicy, w przeważającej większości Polacy, byli traktowani znacznie gorzej i mieli bardziej ograniczone prawa niż robotnicy z zachodniej Europy. Ostarbeiter – robotnicy ze wschodu (czyli z terenów podbitych w ZSRR; nieliczni Polacy – głównie Ukraińcy, Rosjanie, Białorusini, Bałtowie). Traktowani jeszcze gorzej od polskich Zivilarbeiterów. Statystyki Pod koniec lata 1944 roku według niemieckich dokumentów na terenie III Rzeszy znajdowało się 7,6 miliona zagranicznych pracowników oraz jeńców wojennych. Większość z nich została sprowadzona pod przymusem. Do roku 1944 udział pracowników przymusowych wynosił około jednej czwartej całej siły roboczej w Niemczech, a większość niemieckich fabryk wykorzystywała niewolniczą pracę więźniów. Cywilni pracownicy przymusowi w nazistowskich Niemczechwedług kraju pochodzenia, styczeń 1944[24] Państwo lub region Liczba Odsetekogółu Średnia ilość pieniędzy przesyłanaza granicę lub rodzinieprzez pracownika (rmk) Suma 6 450 000 100,0% Tereny okupowane Europy Wschodniej 4 208 000 65,2% 15 (mediana) Czechosłowacja 348 000 5,4% Polska 1 400 000 21,7% 33,5 Jugosławia 270 000 4,2% ZSRR wraz z terenami anektowanymi 2 165 000 33,6% 4 Węgry 25 000 0,4% Tereny okupowane Europy Zachodniej 2 155 000 33,4% 700 (mediana) Francja (oprócz Alzacji-Lotaryngii) 1 100 000 17,1% 487 Norwegia 2 000 – Dania 23 000 0,4% Holandia 350 000 5,4% Belgia 500 000 7,8% 913 Włochy 180 000 2,8% 1 471 Grecja 20 000 0,3% Sojusznicy III Rzeszy i kraje neutralne 87 000 1,3% Bułgaria 35 000 0,5% Rumunia 6 000 0,1% Hiszpania 8 000 0,1% Szwajcaria 18 000 0,3% Szacuje się, że około 12 milionów ludzi – w większości obywateli Europy Wschodniej było internowanych w celu eksploatacji jako niewolnicza siła robocza na terenach kontrolowanych przez III Rzeszę[25]. Inne szacunki mówią o 15 milionach obcokrajowców, którzy zostali zmuszeni do pracy w Niemczech podczas II wojny światowej[26]. Polscy pracownicy Z tym tematem związana jest kategoria: Deportowani na roboty przymusowe przez nazistowskie Niemcy w Polsce 1939–1945. Władze III Rzeszy wahały się pomiędzy chęcią zapewnienia sobie niewolniczej siły roboczej, a chęcią oczyszczenia Lebensraumu z zamieszkującego tam narodu poprzez wysiedlenia i wyniszczenie. Nasilenie tych tendencji osiągało różny stopień i o natężeniu poglądów nazistowskich świadczy zrezygnowanie z uzasadnionej ekonomicznie pracy Żydów oraz jeńców radzieckich i masowe ich wyniszczanie. Hans Frank na posiedzeniu kierowników NSDAP 14 grudnia 1942 r. powiedział[27]: Panowie wiedzą, że w partii panuje stanowczy pogląd, iż nasza polityka w stosunku do Polaków ma na celu wysiedlenie, zniszczenie, albo traktowanie ich tylko jako siły roboczej. Panowie wiedzą również, że w znacznej mierze zostało to zrealizowane. Jednakże powstaje w tej dziedzinie olbrzymia trudność. Polega ona głównie na tym, że Rzesza musi przenosić do Generalnego Gubernatorstwa wielkie zakłady przemysłowe z terenów narażonych na naloty. Jednocześnie istnieje konieczność utrzymania za wszelką cenę rodzimą siłą roboczą produkcji w istniejących zakładach Generalnego Gubernatorstwa, zachowanie środków przewozowych i całego aparatu administracyjnego, zabezpieczenie żniw itp. Z takiego położenia faktycznego jasno wynika, że nie można z jednej strony niszczyć Polaków, z drugiej zaś liczyć na nich jako na siłę roboczą. Przed takim dylematem stoimy obecnie. (...) Nasuwa się teraz naglące pytanie, jak prowadzić dalej politykę w stosunku do Polaków. Byłoby pożądane, aby instancje Rzeszy, partyjne i terytorialne, miały w tej kwestii jasny pogląd. Nie chodzi o to, aby zniszczyć wszystkich Polaków, jak mówią jedni, czy też o to, aby włączyć do procesu pracy wszystkich Polaków zdolnych do pracy, jak chcą inni. To diametralne przeciwieństwo. Można by było powiedzieć, że możemy utrzymać wszystkich Polaków, którzy tu pracują i wytępić wszystkich innych. W tym tkwi tylko jedna wielka trudność, że do wytępienia milionów istot ludzkich potrzebne są warunki, których nie możemy na razie stworzyć.(...) Postawa Niemców wobec problemu polskiego była zróżnicowana. Wobec niemożliwości przeprowadzenia eksterminacji lub wysiedleń Polaków, jedni zalecali maksymalne wykorzystanie ich zdolności produkcyjnej poprzez niewolniczą pracę, inni zakładali ich wyniszczenie poprzez maksymalną eksploatację. Sprawę przesądził przebieg wojny, który wymusił na niemieckiej gospodarce dalsze korzystanie z polskich pracowników przymusowych[3]. Na ziemiach włączonych do Rzeszy pojawiały się natomiast wątpliwości, czy Niemcy powinni w ogóle zajmować się pracą fizyczną, czy wzorem Anglików w koloniach korzystać z pracy tubylców. Początkowo niektóre przemówienia Hitlera i Himmlera skłaniały się ku modelowi angielskiemu, jednak w późniejszym okresie sam Himmler starał się wpajać Niemcom, że praca nie hańbi, a bezczynność przyczynia się do degenerowania rasy[28]. W okresie od 1939 do 1945 r. na robotach przymusowych w Niemczech przebywało łącznie ok. 1,6 mln osób cywilnych z Polski i ok. 300 tys. polskich jeńców wojennych[29]. Widok z lotu ptaka na kompleks przemysłowy Buna-Werke składający się z 11 podobozów wykorzystujących niewolniczą pracę osadzonych. Wyodrębniony jako osobna jednostka Auschwitz III. Wyniszczenie poprzez pracę Osobne artykuły: Obozy niemieckie (1933–1945) i Lista obozów niemieckich (1933–1945). Miliony Żydów było przymusowymi pracownikami w gettach, zanim zostali przetransportowani do obozów zagłady. Niemcy stworzyli także obozy koncentracyjne, z których cześć zapewniała niewolniczą siłę roboczą dla przemysłu, a pozostałe istniały jedynie w celu eksterminacji osadzonych. W celu wzbudzenia zaufania u nieświadomych swojego losu ofiar, bramy wejściowe wielu obozów zostały opatrzone napisem „Arbeit macht frei” (pol. Praca czyni wolnym). Przykładem obozu koncentracyjnego wykorzystującego niewolnicza pracę był kompleks obozu Mittelbau-Dora w którym produkowano pociski rakietowe V-2. Wyniszczenie przez pracę było ostatecznym celem większości niemieckich obozów koncentracyjnych[30][31]. W tym celu osadzeni byli zmuszani do pracy przy użyciu jedynie najbardziej podstawowych narzędzi i przy minimalnych racjach żywnościowych, aż do śmierci z wycieńczenia[30][32]. W niektórych obozach, takich jak obozy Groß-Rosen osadzeni pracowali za jedzenie, a osoby które nie były w stanie pracować, ale nie umierały, były uśmiercane. Zobacz też Zobacz multimedia związane z tematem: Roboty przymusowe w III Rzeszy Baudienst (pol. służba budowlana) Przypisy ↑ Stanisław Dąbrowa-Kostka (1972), „Es geht alles vorüber, es geht alles vorbei...” – Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK, [dostęp 2017-01-10] . ↑ a b c Polscy robotnicy przymusowi, [dostęp 2017-01-10] [zarchiwizowane z adresu 2017-01-11] . ↑ a b c d e f g Czesław Madajczyk: Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce. Tom I. PWN Warszawa 1970 r. s. 629–659. ↑ Grupa Polska Grupa Kara śmierci za seks z Niemką. Polacy na robotach przymusowych w III Rzeszy, „ 13 maja 2014 [dostęp 2017-01-10] (pol.). ↑ a b c d e f MałgorzataM. Machałek MałgorzataM., Robotnicy przymusowi w czasie drugiej wojny światowej, 18 lutego 2015 [dostęp 2017-01-10] . ↑ Elżbieta Laska: Praca przymusowa Polaków na rzecz III Rzeszy [dostęp 2017-01-10]. ↑ Władysław Bartoszewski, 1859 dni Warszawy, Znak. s. 303–304. ↑ Niemiecka polityka okupacyjna na ziemiach polskich [dostęp 2017-01-10] . ↑ Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie. ↑ a b Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie | Stiftung Polnisch-Deutsche Aussöhnung, [dostęp 2020-07-09] [zarchiwizowane z adresu 2019-09-15] (pol.). ↑ ↑ a b c d e f g Przemoc, poniewierka, poniżenie. Wspomnienia z przymusowych robót rolnych 1939–1945, wybrał, opracował i wstępem opatrzył L. Staszyński, Warszawa 1967, s. 6–9. PDF [dostęp 2017-01-10]. ↑ a b c d e Grupa Polska Grupa Kara śmierci za seks z Niemką. Polacy na robotach przymusowych w III Rzeszy, „ 13 maja 2014 [dostęp 2017-01-10] (pol.). ↑ Marc Buggeln (2014). Slave Labor in Nazi Concentration Camps. Index of Companies. OUP Oxford. s. 335. ISBN 0-19-101764-7. ↑ AlfredA. Sohn-Rethel AlfredA., Economy and Class Structure of German Fascism, London: CSE Books, 1978, ISBN 0-906336-01-5, OCLC 5039215 . ↑ Comprehensive List Of German Companies That Used Slave Or Forced Labor During World War II Released, [dostęp 2017-01-10] . ↑ RogerR. Cohen RogerR., German Companies Adopt Fund For Slave Laborers Under Nazis, „The New York Times”, 17 lutego 1999, ISSN 0362-4331 [dostęp 2017-01-10] . ↑ German Firms that Used Slave Labor During Nazi Era, Jewish Virtual Library [dostęp 2017-01-10] . ↑ Jürgen Reents, ND (16 listopada 1999). „2,500 Firmen – Sklavenhalter im NS-Lagersystem” (po niemiecku). Lista 2500 niemieckich firm korzystających z pracy przymusowej. Die Zeitung „Neues Deutschland”. zarchiwizowano z oryginału [dostęp 2017-01-10]. ↑ a b Wprost 24 – Seksualne niewolnice III Rzeszy, 13 maja 2008 [dostęp 2017-01-10] [zarchiwizowane z adresu 2008-05-13] . ↑ NandaN. Herbermann NandaN., The Blessed Abyss: Inmate #6582 in Ravensbruck Concentration Prison for Women, Detroit: Wayne State University Press, 2000, ISBN 0-8143-2920-9, OCLC 43951904 . ↑ Ausstellung in der Gedenkstätte Zellentrakt ( Dokumention der Ausstellungsbanner (PDF). Ausstellung Zwangsarbeit Dokumention der Ausstellungsbanner. Zellentrakt Gedenkstätte. 9 / 25 in PDF. Geborene Kinder wurden in der Regel den Müttern weggenommen. Von nun an unterschieden die Behörden bei den Neugeborenen zwischen Kindern, die „dem Deutschtum zu erhalten und ... daher als deutsche Kinder zu erziehen” waren (sie wurden in deutsche Familien gegeben), und „rassisch minderwertigen Kindern,” die in „Ausländerkinder-pflegestätten” völliger Vernachlässigung und dem sicheren Tod überlassen wurden.. ↑ Magdalena Sierocińska: Eksterminacja „niewartościowych rasowo” dzieci polskich robotnic przymusowych na terenie III Rzeszy w świetle postępowań prowadzonych przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu. [dostęp 2017-01-10]. ↑ John C. Beyer; Stephen A. Schneider. Forced Labour under Third Reich. Nathan Associates. Część 1 i 2 [pdf]. ↑ Marek, Michael (2005-10-27). „Final Compensation Pending for Former Nazi Forced Labourers”. Deutsche Welle. Zobacz też: „Forced Labour at Ford Werke AG during the Second World War”. The Summer of Truth Website. Zarchiwizowano z oryginału ↑ Panikos Panayi, „Exploitation, Criminality, Resistance. The Everyday Life of Foreign Workers and Prisoners of War in the German Town of Osnabrück, 1939-49,” Journal of Contemporary History Vol. 40, No. 3 (Jul., 2005), s. 483–502. ↑ Czesław Madajczyk: Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce. Tom I. PWN, Warszawa 1970 r. s. 631–632. ↑ Czesław Madajczyk: Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce. Tom II. PWN, Warszawa 1970, s. 9–10. ↑ Polen – der Beginn der militärischen Expansion. ↑ a b Stanisław Dobosiewicz (1977). Mauthausen/Gusen; obóz zagłady. Warszawa: Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej. s. 449. ISBN 83-11-06368-0. ↑ Wolfgang Sofsky (1999). The Order of Terror: The Concentration Camp. Princeton: Princeton University Press. s. 352. ISBN 0-691-00685-7. ↑ Władysław Gębik (1972), Z diabłami na ty. Gdańsk: Wydawnictwo Morskie, s. 332. Zobacz też: Günter Bischof; Anton Pelinka (1996). Austrian Historical Memory and National Identity. Transaction Publishers. s. 185–190. ISBN 1-56000-902-0 i Cornelia Schmitz-Berning (1998). „Vernichtung durch Arbeit”. Vokabular des Nationalsozialismus (Słownictwo narodowego socjalizmu) (po niemiecku). Walter de Gruyter. s. 634. ISBN 3-11-013379-2. Linki zewnętrzne Elżbieta Laska: Praca przymusowa Polaków na rzecz III Rzeszy Rasizm i wyzysk Mariusz Patelski: [1] pde Pierwszą firmą, która otworzyła swoje archiwa niezależnym historykom był z kolei Deutsche Bank. Efektem tego była m.in. napisana na zamówienie banku i opublikowana w 1995 r. z okazji 125
Udział mieszkańców Szynwałdu w robotach przymusowych Służba Budowlana - Baudienst - W maju 1940 r. została utworzona przez gubernatora dystryktu krakowskiego Otto Wächtera Służba Budowlana (Baudienst). Była to forma pracy przymusowej mająca dostarczyć taniej siły roboczej i utrudniać młodzieży działalność konspiracyjną. Do służby powoływano młodzież męską z roczników 1919 - 1925 i przyjmowano chętnych, początkowo na 3, potem na 7 miesięcy. Wszyscy byli umundurowani i skoszarowani w Tarnowie w budynku Stowarzyszenia "Gwiazda" przy ul. M. Kopernika, później w budynku przy ul. J. Dąbrowskiego. Pracowali przy budowie dróg i mostów, pracach melioracyjnych, w zakładach naprawczych taboru kolejowego, przy kopaniu rowów przeciwczołgowych, zbiorowych mogił i pracach publicznych. Warunki zakwaterowania i pracy były fatalne. Dzień pracy dziesięciogodzinny, niskie normy żywieniowe i niewielkie wynagrodzenie. Każdy kto uchylał się od pracy mógł zostać wywieziony do kamieniołomu w karnym obozie w Płaszowie, rodzina mogła zostać aresztowana, a od r. groziła kara śmierci. W styczniu 1945 r. po wycofaniu się wojsk niemieckich z Tarnowa Służba Budowlana została zlikwidowana. Pracownicy Służby Budowlanej w Tarnowie, wśród nich wiele osób pochodzących z Szynwałdu i okolicznych miejscowości. 1. Stanisław Skrabacz 17. ? Panowicz 2. Tadeusz Zegar (Szynwałd) 18. ? Małek 3. Józef Zgłobik (Zalasowa) 19. ? (Klikowa) 4. Władysław Kołodziej (Szynwałd) 20. Edward Szymański (Szynwałd) 5. Edward Mazur (Szynwałd) 21. Bronisław Brudny (Szynwałd) 6. Stanisław Trojanowski I (Ryglice) 22. Franciszek Dziurawiec (Szynwałd) 7. ? 23. Aleksander Szostecki 8. Stefan ? (Klikowa) 24. Stanisław Zegar (Szynwałd) 9. Jan Januś (Zalasowa) 25. Bronisław Mącior (Szynwałd) 10. Władysław Zieliński (Ryglice) 26. Stanisław Trojanowski II (Ryglice) 11. Tadeusz Srebro (Szynwałd) 27. ? Skrzyński 12. Jan Szwalec (Zalasowa) 28. Stanisław Kardaś (Szynwałd) 13. Włodzimierz Fudyma (Zalasowa) 29. Franciszek Zegar (Szynwałd) 14. Stanisław Tomasiewicz (Szynwałd) 30. Franciszek Czarnik (Zalasowa) 15. Edward Klaus 31. ? Szpala 16. Józef Papuga (Zalasowa) 32. ? Wojciech Dziurawiec na zdjęciu wykonanym w 1941 r. do dokumentu tożsamości w Baudienstcie i w grupie pracowników (w pierwszym szeregu, trzeci od lewej). Wojciech Dziurawiec pracował tam od 5 stycznia do 20 grudnia 1941 r. razem z mieszkańcami Wojnicza. Jego przełożonym był Polak, foraibarter Małek. Był dla nich dobry, pozwalał na niedzielę wrócić do domu po prowiant, gdyż przez cały tydzień głodowali. Wojciech Dziurawiec w Służbie Budowlanej (drugi od lewej), 1941 r. Jak wspominają mieszkańcy tam pracujący, warunki zakwaterowania były bardzo nędzne. W jednej dużej hali znajdowało się około 100 prycz trójkondygnacyjnych. Brakowało pościeli, koców, w siennikach znajdowały się resztki słomy, wszędzie były wszy i pluskwy. Nie było mebli, każdy trzymał swoje rzeczy i jedzenie przyniesione z domu w skrzynkach zamykanych na kłódki. Racje żywnościowe były głodowe. Na śniadanie dostawali czarną kawę zbożową bez cukru i kromkę chleba z marmoladą. Na obiad wodnistą zupę, a na kolację to samo co na śniadanie. Jedynie na niedzielnej przepustce w domu można się było najeść. Jako zapłatę otrzymywali po parę złotych, po pięć papierosów dziennie i raz na tydzień pół litra wódki. Przy kompletnym braku higieny łatwo było zarazić się tyfusem lub czerwonką. Ofiarą takiej zarazy padł jeden chłopak z Szynwałdu, nazwiskiem Kopacz, który zmarł na przełomie 1942/1943 r. W czerwcu 1942 r. grupa chłopców z Baudienstu (ok. 30) brała udział w eksterminacji tarnowskich Żydów. Musieli asystować przy wypędzaniu Żydów z mieszkań, ładować rozstrzelanych na rynku na platformy samochodów i zakopywać ich w masowych grobach na cmentarzu. W tej akcji brał udział Stanisław Zegar z Szynwałdu. Prace przymusowe - Wraz z utworzeniem Generalnego Gubernatorstwa, 26 października 1939 r. wydane zostały rozporządzenia dotyczące stosunku do pracy, wprowadzając dla ludności polskiej obowiązek pracy (w wieku od 18 do 60 lat), a dla ludności żydowskiej przymus pracy (w wieku od 14 do 60 lat). 12 grudnia 1939 r. dolną granicę wieku przesunięto do 14 lat, a w przypadku osób pochodzenia żydowskiego do 12 lat. Oficjalnie dla Polaków istniał tzw. obowiązek pracy, a dla Żydów tzw. przymus pracy, jednak dla jednych i drugich oznaczało to zatrudnianie przymusowe. W celu rejestracji ludności i organizacji zatrudnienia powstało 21 Urzędów Pracy (Arbeitsamt) i sieć 250 placówek terenowych. Każdy podlegający obowiązkowi pracy był zapisywany, następnie otrzymywał kartę pracy (Arbeitskarte) i mógł zostać skierowany do robót na warunkach określanych przez pracodawcę bez zmiany możliwości miejsca i zakresu pracy. Sporządzano również specjalne listy młodzieży kierowanej do Służby Budowlanej (Baudienst) i ludzi do obozów pracy. Urzędy współpracowały z policją i SS, które miały za zadanie dostarczać robotników poprzez organizację specjalnych łapanek. W czasie takich akcji, ludzie ukrywali się w stodołach, na polach, co w przypadku złapania mogło skończyć się osadzeniem w więzieniu lub wysłaniem do obozu koncentracyjnego. Józef Zegar (w środku) na robotach w Niemczech. We wsiach powołano specjalne komitety, w skład których wchodzili: sołtys, proboszcz, agronom i jeden godny zaufania gospodarz. Na komitety te spadała odpowiedzialność za wykonanie zarządzeń niemieckich i wytypowanie osób zdolnych do pracy. W Szynwałdzie dzięki temu, że istniał folwark pracujący na rzecz wojska, stosunkowo niewiele ludzi zostało wysłanych tylko pracowało na miejscu. Pracownice gospodarstwa ogrodniczego we dworze, w środku nadzorujący je żołnierz niemiecki. W Kronice Szkoły Podstawowej nr 2 znajduje się krótki zapis z 1941 r.: W maju młodzież od 20-30 lat dostaje kartki na wyjazd do Niemiec na roboty rolne. Trudno podać dokładną liczbę osób wywiezionych, według Stanisława Micka było ich 20-25. Byli to między innymi: Jan Zięba, Stanisław Zięba, Ludwik Plebanek, Bronisław Robak, Aniela Klich, siostry Pieniądz. Jan Zięba - fotografia do Arbeitskarty. W klapie marynarki widoczna naszywka z literą P, obowiązkowo noszona przez każdego pracownika. Oznaczała ona robotnika przymusowego z Polski (P - Polen). Jan Zięba pracował w gospodarstwie rolnym w małej miejscowości Jestrabi (niem. Jastesdorf) znajdującej się obecnie w Czechach, a w czasie wojny należącej do Rzeszy. W Szynwałdzie w okresie okupacji Niemcy każdej nocy, jako zakładników przetrzymywali w budynki Dziadarni po 12 osób. Były one typowane za kolejnością z każdego domu we wsi. Pewnej nocy znalazł się tam również Jan Zięba, niestety wtedy w Szynwałdzie miały miejsce jakieś nieporozumienia z Niemcami i za karę został on zesłany do obozu pracy w Płaszowie. Przebywał tam blisko 2 tygodnie, ale widząc że w niedługim czasie czeka go tam śmierć, skorzystał z możliwości i zgłosił się na roboty. Został wysłany do Jestrabi, tam w pobliskich miejscowościach pracowali już mieszkańcy Szynwałdu. Trafił do gospodarstwa Anastazji Lipowski i jej brata, który wszystkim zarządzał, gdyż Anastazja była wdową, a jej dwóch synów walczyło na froncie. W sumie był tam 14 miesięcy, w latach 1944-45 i wykonywał różnorodne prace gospodarskie. Miał szczęście gdyż gospodarze byli przyzwoitymi ludzi i swoich pracowników traktowali dobrze. Wraz z nim byli tam jeszcze: Stanisław Zięba, Ludwik Plebanek, Bronisław Robak, Aniela Klich, siostry Pieniądz. Brat i córka Anastazji Lipowski Zabudowania gospodarcze i pracownicy w Jestrabi. Na pierwszej fotografii prawdopodobnie siostry Pieniądz, na drugiej nieznani robotnicy. Kopanie okopów - W maju i czerwcu 1944 r. rozpoczęto budowę fortyfikacji na terenie całego starostwa tarnowskiego. W celu zdobycia bezpłatnej siły roboczej, władze okupacyjne wydały szereg zarządzeń, zmuszających ludność polską w wieku od 14 do 60 lat pod groźbą surowych kar do pracy przy okopach. Również mieszkańcy Szynwałdu brali udział w tych pracach. Wszyscy wytypowani codziennie rano gromadzili się na granicy Szynwałd-Skrzyszów. Następnie sprawdzana była lista obecności i pieszo lub furmankami ludzie udawali się do Skrzyszowa pod kościół. Tam byli dzieleni na 20-30 osobowe grupy i każda pod nadzorem żołnierzy przemieszczała się na wyznaczone miejsce. Szynwałdzianie kopali okopy na terenie Ładnej, Skrzyszowa, Łękawicy a nawet w Łękawce. Po skończonej pracy żołnierz zwracał podbitą kartę pracy oraz rozdawał tzw. bloczki, za które pod koniec miesiąca można było dostać trochę chleba, końskiej kiełbasy, margaryny, szpinaku oraz wódki. Do gotowych już okopów nie wolno było wchodzić pod żadnym pozorem, groziła za to nawet kara śmierci. Wykaz źródeł Encyklopedia Tarnowa, Tarnów 2010 Kronika Szkoły Podstawowej nr 2 w Szynwałdzie Plebanek Kazimierz, Szynwałd, 650-lecie dziejów wsi i parafii, Szynwałd 1994 Tarnów, dzieje miasta i regionu, T. III, Lata drugiej wojny światowej i okupacji hitlerowskiej oraz Polski Ludowej, Tarnów 1987 Wspomnienia mieszkańców Szynwałdu

Gdzie szukać dokumentów. Z inicjatywą uruchomienia programu „Straty osobowe i ofiary represji pod okupacją niemiecką w latach 1939-1945” wystąpił w 2006 roku Instytut Pamięci Narodowej wspólnie z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ośrodkiem „KARTA”.

Siatka konspiracyjna, akcje dywersyjne, ucieczki przed gestapo, "wsypa" i niestety bestialstwo hitlerowskich oprawców. To jest właśnie historia Związku Polaków "Młody Las", tajnej organizacji założonej w Malborku przez polskich robotników przymusowych, a może lepiej napisać dobitniej: polskich niewolników totalitarnego systemu niemieckiego. Niemiecki Malbork to nie tylko piękne Wysokie Podcienia, do których wzdychamy, oglądając je na starych zdjęciach. To również miejsce cierpień Polaków więzionych w latach 40. w areszcie gestapo, na który Niemcy zamienili staromiejski ratusz. W czasie apogeum i upadku rządów faszystów działalność konspiracyjną w „gnieździe krzyżactwa” (to już powojenna retoryka) prowadzili Polacy sprowadzeni do rangi niewolników przez „rasę panów” -- robotnicy przymusowi pochodzący z okolic Rypina. Tajna organizacja „Młody Las”.Ślubowali na kopię grunwaldzkiego sztandaru W marcu 1941 r. wraz z transportem Polaków z powiatu rypińskiego do Malborka trafił Narcyz Kozłowski ps. „Szary”.W gmachu szkoły średniej przy ul. 17 Marca dostał przydział do pracy w ogrodnictwie Ernsta Rudlafa w Malborku przy ul. Kopernika 27 - pisze Wiesław Jedliński w książce „Związek Polaków >>Młody Las>Młody Las<<”.Wiesław Jedliński powołuje się na Leona Szablewskiego, który miał powiedzieć po wojnie, że „Kłos” oczekiwał nadejścia Armii Czerwonej, tymczasem zginął od radzieckich kul w styczniu 1945 r. podczas walk o miasto. "Są dwie wersje na temat jego śmierci. Obie jednak zgodnie stwierdzają, że został zastrzelony przez żołnierzy sowieckich przy obecnej ul. Sienkiewicza 59 A. Pierwsza z tych wersji mówi, że zginął w momencie, gdy stanął w obronie matki i dzieci Olsenów, prosząc, by ich nie zabijano. Druga wersja, podana przez Kazimierę Urbańską, stwierdza, że został zastrzelony, nie chcąc dopuścić do zgwałcenia swej dziewczyny o imieniu Maria" - pisze kronikarz miasta. Ostatnim dowódcą „Młodego Lasu” został właśnie Leon Szablewski ps. „Orlik”, uczestnik kampanii wrześniowej, jeniec wojenny, do Malborka przewieziony z obozu jenieckiego. Robotnik przymusowy w rzeźni Maxa Baehra przy obecnej ul. Kościuszki 12-14.„Po zajęciu miasta służył za przewodnika, ujawniając pozycje niemieckiej Grupy Bojowej Marienburg, a szczególnie sieć przebitych przejść piwnicznych na Starym Mieście” - czytamy u Wiesława flaga na Bramie MariackiejZ książki Wiesława Jedlińskiego wynika, że wspomniany wcześniej Paweł Wiśniewski ps. "Longin" był człowiekiem, który w czasie walk o Malbork w styczniu 1945 r. „pod gradem kul wywiesił biało-czerwoną flagę na Bramie Mariackiej”. Flagi, a także biało-czerwone opaski miała szyć dla członków „Młodego Lasu” Kazimiera Urbańska, mieszkająca wówczas w pobliżu szpitala. Ona też po wojnie w obecności Narcyza Kozłowskiego przekazała dla koła PTTK historyczną flagę wywieszoną w Malborku w styczniu 1945 r. - pisze po zdobyciu Malborka wojsko radzieckie trzymało miasto w garści, a polskość dopiero powoli się rodziła, w tym czasie - 5 maja 1945 r. - Amerykanie wyzwolili obóz w Linzu, gdzie więziony był Narcyz Kozłowski. Dotrwał do tej chwili z wagą ciała zaledwie 33 kg. 26 sierpnia 1945 r. przybył do Malborka, gdzie spotkał się z Leonem Szablewskim i Henrykiem Urbańskim ps. „Kiliński”. Razem wzięli udział w rozwiązaniu organizacji „Młody Las”, co miało miejsce nad grobem zastrzelonego przez Sowietów Romana Dzierzbickiego, pochowanego na podwórku przy ul. Sienkiewicza 59 A. Staraniem Narcyza Kozłowskiego ciało „Kłosa” zostało ekshumowane w 1966 r. i złożone na Cmentarzu Komunalnym. W 1991 r. Kozłowski doprowadził do utworzenia Stowarzyszenia Społeczno-Kombatanckiego Związek Polaków „Młody Las”, którego podstawowym celem jest sprawić, by pamięć o tajnej organizacji, która narodziła się w Malborku i walczyła o polskość, nigdy nie umarła. Działalność organizacji została opłacona śmiercią wielu działaczy. Okoliczności śmierci niektórych z nich do dzisiaj nie zostały wyjaśnione – pisał w 1991 r. Wiesław Jedliński. Młody Las powstał w Malborku 76 lat temu [ZDJĘCIA, WIDEO]. "... Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
od 04.1942 do 01.19455 oraz w pralni w Mahlow pow. Templin, powrót do Polski 1953. 02632 JADWIGA JAWORSKA ur. 26.09.1926 W-wa; 1. wywieziona z Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 przez obóz w Pruszkowie na roboty do Jeleniej Góry, gdzie pracowała w fabryce pudełek tekturowych do wyzwolenia; 2. relacja.
You are here ... Kanarki - pracownicy przymusowi w Exploseum W Exploseum zabrakło mi jednego - eksplozji. Wybuchów. Działania na zmysły, podkreślenia w ten sposób niezwykłej tematyki, o której opowiada placówka. Cisza, w jakiej zwiedzałem fabrykę chodząc w niedzielny poranek sam między kolejnymi halami ukrytymi w podbydgoskim lesie, przerywała tylko muzea w niektórych salach. Tak mocno, podświadomie, nastawiłem się na ten hałas, że w pierwszych korytarzach muzeum rozglądałem się za ukrytymi głośnikami, z których miałyby rozlegać się wybuchy, wzmacniające dramaturgię zwiedzenia. Jedna z ekspozycji w Exploseum w Bydgoszczy Nie ma Torunia bez Mikołaja Kopernika Hałas na pewno łatwo znaleźć w sezonie w centrum Torunia. Jednym z najpopularniejszych mie... Zobacz więcej: Bydgoszcz i Toruń rowerem. Kujawsko-Pomorskie i jego stolice. Obserwuj Znajkraj na Facebooku i Instagramie! Nasi Partnerzy Ubezpieczenie rowerzysty i roweru Szlaki rowerowe w Niemczech Wędrowne wczasy rowerowe ... ę to już po I rozbiorze Polski. Śluza V Czarna Droga na Kanale Bydgoskim Dziś Kanał Bydgoski jest nie tylko świadectwem dawnej świetności Bydgoszczy i pięknie zachowanym zabytkiem techniki, ale też popularnym i wdzięcznym miejscem do rekreacji dla mieszkańców miasta. Parki, ścieżki piesze i drogi rowerowe ciągnące się wzdłuż Kanału Bydgoskiego, zarówno starego, jak i nowego XX-wiecznego odcinka, dodają Bydgoszczy atrakcyjnego sznytu. Zadbane urządzenia kanałowych śluz wciąż służą wodnym podróżnikom, choć z roku na rok sytuacja staje się trudniejsza ze względu na trwające niedobory wody. W sezonie kursuje tędy nawet Bydgoski Tramwaj Wodny, częśtym widokiem są także kajakarze zwiedzający Bydgoszcz z wody. Miłosna scena nad Kanałem B... Kanarki - pracownicy przymusowi w Exploseum ... tkowo łatwo dostać się tu pociągami, z których większość, a może i wszystkie, prowadzą wagony z miejscami na rowery. Od pociągów regionalnych Polregio, przez widoczne na zdjęciu składy wagonowe aż po nowoczesne zespoły trakcyjne Stadler Flirt. Paradoksalnie, na rowerową wycieczkę warto wykorzystać czas pandemii, kiedy znacznie spadła liczba pasażerów. Podczas mojej podróży w całym wagonie było nas... dwóch. Miejsce na rowery w IC Piast z Gdyni do Wrocławia Pesa - przemysłowa wizytówka Bydgoszczy A przyjeżdżając do Bydgoszczy pociągiem, a może z niej wyjeżdżając, koniecznie warto zwrócić uwagę na tereny kolejowe wokół dworca Bydgoszcz Główna. To bocznice należące kiedyś do powojennych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (ZNTK... Przeczytaj wszystko: Bydgoszcz i Toruń rowerem. Kujawsko-Pomorskie i jego stolice. Polecamy
10 Stypendia zdrowia publicznego w Niemczech dla studentów z krajów rozwijających się. 14 lutego 2023 r. Niemcy są atrakcyjnym miejscem do nauki, a niemieckie stopnie uniwersyteckie są wysoko cenione przez pracodawców na całym świecie ze względu na w pełni finansowane Niemieckie stypendia w dziedzinie zdrowia publicznego.
Z Franciszkiem Wodą SJ, misjonarzem pracującym w Zambii, rozmawia Józef Augustyn SJ W czasie wojny został Ojciec wywieziony na roboty do Niemiec. Jak do tego doszło? To było zimą 1943 roku. Miałem wtedy niespełna siedemnaście lat. Niemcy w tym czasie na wszelkie sposoby starali się zdobyć ludzi do pracy na terenie Rzeszy: na roli, w fabrykach, w kopalniach. Rąk do pracy brakowało, bo sami Niemcy walczyli o "nowy porządek w Europie". Siły roboczej szukali więc w krajach okupowanych, między innymi przez łapanki na ulicach miast. Natomiast na wsi sołtys danej miejscowości miał regularnie wyznaczać określoną liczbę mieszkańców do pracy w Rzeszy. I tak też się stało w moich rodzinnych Mokrzyskach. Do naszego domu przyszło zawiadomienie, że zostałem do takiej pracy wyznaczony. Mam to zawiadomienie do dziś. Przed wywiezieniem na roboty mogłaby mnie uchronić praca na rzecz niemieckiego wysiłku wojennego, tyle że w Mokrzyskach nic takiego nie robiłem. Nie można było też takiego zatrudnienia załatwić od ręki. Ojciec chciał mnie więc ukryć u rodziny w Lubelskiem, gdzie mieszkali bracia mojej mamy, ale się nie zgodziłem. Bałem się, że jeśli zniknę bez śladu, moi najbliżsi będą z tego powodu represjonowani. Powiedziałem więc do ojca: "Na dobre czy na złe - pojadę". Spakowałem się, pożegnałem z bliskimi i 31 stycznia 1943 roku stawiłem się na stacji kolejowej w Brzesku. Co było potem? Najpierw całą grupą zostaliśmy umieszczeni w obozie przejściowym w Krakowie, utworzonym w budynku szkoły średniej przy ul. Wąskiej. Tam byliśmy przygotowywani do wyjazdu. W jaki sposób? Dezynfekcja, strzyżenie, sprawdzanie dokumentów i danych. Spędziliśmy tam około tygodnia. Pamiętam, że odwiedziła mnie mama z wujkiem. Przywiozła mi jeszcze jakąś ciepłą kapotę i trochę jedzenia. Wydawało się jej, że nie dość dobrze wyposażyła mnie na drogę. Nie mogłem do nich zejść. Stali na ulicy, a ja byłem przy oknie jednej z sal na pierwszym czy drugim piętrze. Stamtąd z nimi rozmawiałem. Ilu was było w tym obozie? Dokładnie nie pamiętam, może dwieście osób. Po tygodniu wsadzili nas do pociągu i z Krakowa Głównego wywieźli na zachód. To był pociąg osobowy. W czasie drogi zapisywałem wszystkie mijane stacje, ale ta lista gdzieś mi zginęła. Na pewno jechaliśmy przez Drezno. Podróż trwała dwa dni. Co jakiś czas nasz pociąg zatrzymywano, by przepuścić transporty wojskowe. W końcu dojechaliśmy do Wuppertalu w Westfalii. Tam ponownie umieszczono nas w obozie przejściowym, gdzie przeszliśmy podobną procedurę jak wcześniej w Krakowie. Następnego dnia znowu do pociągu - tym razem do Kolonii. Tam rozdzielili nas na mniejsze grupy i przyczepami ciągniętymi przez traktory zawieźli do Bonn oddalonego od Kolonii jakieś trzydzieści kilometrów. Byliśmy po lewej stronie Renu i nie przejeżdżaliśmy przez niego na drugi brzeg. W Bonn trafiliśmy do miejscowego urzędu pracy. Wszystkich umieścili na dużej hali, gdzie rozpoczęło się przydzielanie do konkretnych prac. Polegało to na tym, że jeden z urzędników wywoływał poszczególne zawody, na które było zapotrzebowanie, a ludzie się zgłaszali. Tyle że ja nie miałem żadnego zawodu. Zostałem na końcu w grupie około dwudziestu osób: kobiet i mężczyzn. Wtedy przyszli bauerzy, czyli niemieccy gospodarze, i każdy wybierał dla siebie robotników do pracy na wsi. Najpierw wybrał mnie gospodarz, któremu - jak mi się wydawało - nie najlepiej patrzyło z oczu. Wymknąłem się więc do grupy osób jeszcze bez przydziału i trafiłem do gospodarza, który robił lepsze wrażenie. Czy to się później potwierdziło? Wybrał czterech mężczyzn i jedną dziewczynę i zabrał nas do jednej wioski, ale rozdzielił do różnych gospodarstw. To było Niederbachem oddalone od Bonn o jakieś dwadzieścia kilometrów. W linii prostej wioska leżała trzy kilometry na zachód od Renu. Ostatecznie zostałem przywieziony do domu małżeństwa w średnim wieku. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, było już późno. Dali mi więc ciepłe łóżko i dopiero na drugi dzień rano zaczęła się moja praca. Muszę przyznać, że trafiłem szczęśliwie. A gospodarz, który najpierw mnie wybrał na hali w Bonn, mieszkał w sąsiedniej wiosce i jak się okazało był miejscowym nazistą. Bardzo źle traktował swoich przymusowych robotników. Do tego stopnia, że pracujący u niego napisali skargę do urzędu w Bonn. Przeczucie więc mnie nie myliło. Kim byli ludzie, u których Ojciec pracował? To byli katolicy, bardzo dobrzy ludzie - Elizabeth i Klemens Geodelsowie. Mieli syna Josepha i trzy córki. Jedna była starsza ode mnie, średnia w moim wieku, a najmłodsza miała czternaście lat. Syn był w wojsku, w 6. Armii Polowej gen. Friedricha von Paulusa i walczył pod Stalingradem. Kiedy tam przybyłem, było już po bitwie o Stalingrad, bo kapitulację ogłoszono 2 lutego 1943 roku. Czy syn gospodarzy przeżył? Nie wiadomo, co się z nim stało: czy poległ w walkach, czy dostał się do niewoli i tam zmarł. Moi gospodarze dostali zawiadomienie, że ich syn "zaginął w walce", cały czas mieli więc nadzieję, że wróci. Każdego dnia modlili się w tej intencji na różańcu. Nie wrócił jednak i nie przysłał też żadnej wiadomości. Jak był Ojciec traktowany przez niemieckich gospodarzy? Bardzo dobrze. Miałem swój pokój i łóżko z ciepłą pierzyną. Zapewniali mi wikt i opierunek. Na święta dostawałem bieliznę albo ubranie. Jadłem to samo, co oni, przy jednym stole, choć - jak się później dowiedziałem - było to zabronione i gospodarzom groziła za to kara. Rasa panów nie mogła siedzieć przy jednym stole z podludźmi. Nie mogliśmy też razem z Niemcami chodzić do kościoła. Raz w miesiącu była Msza dla przymusowych robotników. Za złamanie tego zakazu groziła kara siedmiu dni obozu. Ogólnie więc miałem tam dobre warunki, a i praca nie była szczególnie ciężka, bo przecież w domu też pracowałem na roli. Poza tym oprócz mnie w gospodarstwie pomagał też niemiecki pracownik. Nazywał się Heinrich Koll. Był do mnie przyjaźnie nastawiony i nie czułem z jego strony żadnej wrogości. Najbardziej dokuczała mi tęsknota za rodziną. Zdarzało się, że płakałem. Kiedyś orząc, wzdychałem do nieba, prosząc Boga, by pocieszył moich rodziców i powiedział im, że u mnie wszystko w porządku, bo rzeczywiście gospodarze byli dobrymi ludźmi. Miałem szczęście. Wielu polskich przymusowych robotników ciężko pracowało w fabrykach i kopalniach albo było wyzyskiwanych przez niemieckich bauerów. W naszej wiosce tylko jeden gospodarz należał do nazistowskiej Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP), ale i on nie szykanował pracujących u niego ludzi. Czy rozmawialiście na temat nazizmu, Hitlera i wojny? Sam nigdy takich rozmów nie zaczynałem. Na początku po prostu nie zdawałem sobie sprawy z tego, czym jest nazizm. Zresztą przyjechałem do Niemiec bez znajomości języka. Później z pojedynczych zdań, z zachowania czy nawet ze stosunku do mnie mogłem wywnioskować, że moi gospodarze nie byli przychylni Hitlerowi. Oczywiście nie mogli mówić o tym wprost, ale kiedyś gospodarz tłumaczył mi, że Nadrenia, gdzie leżała ich wioska, po pierwszej wojnie światowej była w strefie wpływów Ententy, czyli sojuszu Francji, Wielkiej Brytanii i Rosji. Dopiero w 1936 roku wkroczył tam Hitler, ale tak naprawdę oni nie mają nic wspólnego z "Prusakami". Czy rzeczywiście tak było? Takie miałem wrażenie. Jedynie najmłodsza córka, która dopiero co skończyła szkołę, wykazywała tendencje pronazistowskie. Czy spotykał Ojciec innych przymusowych robotników? Oficjalnie mogliśmy spotykać się raz w miesiącu na Mszy i coniedzielnych spotkaniach organizowanych przez nadzorującego nas esesmana - von Brauna. Jednak także poza tymi dwiema sytuacjami kontaktowaliśmy się ze sobą, choć - jak mówiłem - było to zabronione. Czego dotyczyły te niedzielne spotkania? Odbywały się one w sąsiedniej miejscowości, w dużej hali. Musieli być obecni na nich wszyscy przymusowi robotnicy z całego regionu. Von Braun mówił nam, jakie to wielkie szczęście nas spotkało, że możemy pracować dla Rzeszy, która tak się dla nas wykrwawia i która uratowała nas przed polskim reżimem. Krótko mówiąc, indoktrynował nas, ale jego słowa padały niczym groch o ścianę. Kiedyś mówił o Bydgoszczy. 3 września 1939 roku doszło tam do walk wojsk polskich z dywersantami niemieckimi, których wspomagali miejscowi Niemcy. Część schwytanych Niemców rozstrzelano. Propaganda III Rzeszy mówiła o Bromberger Blutsonntag - "krwawej niedzieli" i po wkroczeniu wojsk niemieckich do Bydgoszczy te wydarzenia stały się dla okupanta pretekstem do ogromnych represji. Miały wtedy miejsce egzekucje na polskiej ludności cywilnej, wielu Polaków wywieziono też do obozów koncentracyjnych. Kiedy von Braun z przejęciem mówił o tym, jak to Polacy mordowali w Bydgoszczy niewinnych Niemców, ktoś zawołał: "Das ist nicht Wahr!" - "To nie prawda!". Von Braun wściekł się i krzyczał: "Wer hat das gesagt?" - "Kto to powiedział?". Wyzywał nas od tchórzy, ale nikt się nie przyznał, a on ostatecznie nie dociekał. W każdym razie cieszyliśmy się, że ktoś mu się sprzeciwił. Wspomniał Ojciec o tym, że przymusowi robotnicy nie mogli jeść przy jednym stole z niemieckimi gospodarzami i chodzić z nimi do kościoła. Czego jeszcze nie wolno wam było robić? Jak już mówiłem, nie można się nam było spotykać. Nie mogliśmy jeździć do pracy rowerem, musieliśmy chodzić pieszo, nawet jeśli była to znaczna odległość. Poza tym nie było mowy o jakichś relacjach między Niemcami a robotnikami przymusowymi na płaszczyźnie czysto ludzkiej. Jeśli przymusowy robotnik zakochał się w Niemce i wyszło to na jaw, był wieszany, a dziewczynie golono do łysa głowę i obwożoną ją po okolicy. O tym opowiada film Andrzeja Wajdy "Miłość w Niemczech". W miejscowości, gdzie pracowałem, nie było takich przypadków, ale słyszałem o nich. Pamiętam też, że kiedyś najmłodsza córka mojego gospodarza zapytała mnie, co bym zrobił, gdybym zakochał się w niemieckiej dziewczynie. Odpowiedziałem jej, że się na to nie zanosi. A ona na to: "Gdybyś się zakochał w Niemce, musiałabym cię nienawidzić". Nie wiem, czy chciała mnie sprowokować, ale później zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście musiałaby mnie nienawidzić, bo tego domagała się od niej partia. Nie myślał Ojciec o ucieczce? Nigdy mi to nie przyszło do głowy. Zapewne wynikało to ze stosunku do mnie niemieckich gospodarzy oraz sytuacji innych polskich robotników, którzy pracowali w tej miejscowości. Ich także dobrze tam traktowano. Natomiast z Oberbachem, wioski położonej niedaleko Niederbachem, latem 1944 roku uciekło dwóch przymusowych robotników. Tyle że nie starali się oni wydostać z Niemiec, a ukryli się w pobliskim lesie. Najpierw nikt ich nie ścigał. Uciekinierzy potrzebowali jedzenia, więc zaczęli nocą zbierać po polach warzywa, a w końcu przyszli do gospodarstwa, gdzie wcześniej pracowali, i ukradli stamtąd kilka rzeczy, nie tylko żywność. Gospodarze domyślili się, że sprawcami kradzieży mogą być zbiegli robotnicy, i została zorganizowana obława. Za trzecim razem ich znaleźli i rozstrzelali na miejscu. 6 czerwca 1944 roku miało miejsce lądowanie aliantów w Normandii i pewnie uciekinierzy mieli nadzieję, że szybko nastąpi wyzwolenie. Tymczasem wojna trwała jeszcze blisko rok. Wyzwolenie jednak w końcu przyszło. Okolice Niederbachem wyzwolili Amerykanie. To było 7 marca 1945 roku. Pamiętam, że kilka dni przed wkroczeniem wojsk amerykańskich z okolicznych miejscowości wycofywali się Niemcy: to była masa żołnierzy idących pieszo albo jadących konno i na motocyklach. Przechodzili też przez miejscowość, gdzie pracowałem. A ponieważ było pochmurno, alianci nie mogli zbombardować ich z samolotów. Gdyby nie niski pułap chmur, pewnie by nas wysadzili w powietrze razem z niemieckim wojskiem. Mieszkańcy Niederbachem mieli więc szczęście, a ja razem z nimi. W nocy z 6 na 7 marca przyszła wiadomość, że Amerykanie są już w sąsiedniej wiosce. Wszyscy w Niederbachem wywiesili więc na gankach białe flagi. Tylko że 7 marca około trzeciej po południu przez wioskę przejeżdżała jakaś grupa niemieckich żołnierzy i jadący na czele esesman, jak zobaczył te białe flagi, zaczął strzelać w stronę ganków. Ludzie więc schowali te flagi z powrotem do środka. Kiedy się ściemniało, mój gospodarz wraz z rodziną zszedł do piwnicy. Mówił, żebym ukrył się tam razem z nimi, ale ja miałem obawy, że jeśli w dom uderzy bomba, to się nie wydostaniemy spod gruzu. Z ukrycia więc obserwowałem szosę. Kiedy zobaczyłem, że nadjeżdża samochód i nie jest to auto niemieckie, wyciągnąłem do góry ręce z białą chusteczką. Jeden z samochodów się zatrzymał i Amerykanie pokazali mi na migi, że chce się im pić. Poszedłem więc z tą prośbą do gospodarza. Gospodarz odkorkował flaszkę z sokiem jabłkowym, nalał do kufla, a ja zaniosłem go Amerykanom. Ci wzięli kufel i odjechali. A gospodarz do mnie: "Gdzie jest mój kufel?". Nieważne były bomby, armatnie kule i ostrzał, tylko ten kufel. Nie było więc w waszej wiosce walk. Na szczęście nie. Amerykanie ustawili w ogrodzie mojego gospodarza armatkę, nałożyli na nią siatkę maskującą i co jakiś czas strzelali z niej za Ren. Zza Renu w naszą stronę też wystrzelono kilka pocisków, ale nie wyrządziły one większych szkód. Żaden z nich nie spadł na dom. Zresztą po kilku dniach Amerykanie poszli dalej na wschód i linia walk się od nas odsunęła. Powoli życie zaczęło wracać do normy. To był przełom marca i kwietnia, gospodarz powiedział więc: "Trzeba wyjść w pole". Ojciec został w Niederbachem? Zostałem. Nie poszedłem z Amerykanami, jak zrobiło wielu przymusowych robotników. Jeden z Polaków, z którym zaprzyjaźniłem się w Niederbachem, powiedział: "Gdzie pójdziesz? Po co? Na razie nic nie wiadomo". I przyznałem mu rację. Czekałem na rozwój wypadków i pracowałem jak dotąd u mojego gospodarza. Wyszedłem na pole z broną ciągniętą przez dwa konie. W pewnym momencie zobaczyłem, że pod tą broną wloką się trzy granaty. Zatrzymałem konie i zacząłem się zastanawiać, co robić. Pomyślałem, że przede wszystkim muszę skończyć swoją robotę. Odhaczyłem więc powoli te granaty, zaniosłem na bok, a potem ostrożnie bronowałem dalej. Znalazłem jeszcze w jednym miejscu czwarty granat, ale robotę skończyłem. Chyba nie do końca zdawałem sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Odminował Ojciec pole. Bawiłem się w sapera. W połowie listopada 1945 roku odszedłem stamtąd do obozu przejściowego zorganizowanego przez Amerykanów jakieś dziesięć - piętnaście kilometrów od Niederbachem. Polacy od razu zaczęli się tam organizować w różne struktury. W tym czasie myślałem już o powołaniu kapłańskim i chciałem przede wszystkim skończyć szkołę średnią, a taka była właśnie w tym obozie. Pojechałem więc tam, zgłosiłem się do kierownika szkoły i powiedziałem, że w Brzesku ukończyłem pierwszą klasę Liceum im. Józefa Piłsudskiego, że nie mam jednak z sobą żadnych świadectw, ale chciałbym kontynuować naukę w drugiej klasie. Po egzaminie orientacyjnym zostałem do tej szkoły przyjęty. Wróciłem więc do Niederbachem zabrać swoje rzeczy i pożegnać się. Co powiedzieli gospodarze? Pani Elizabeth płakała. Może przypominałem jej syna. Nie wiem. Później jeszcze parę razy ich odwiedziłem. Zawsze przywoziłem od nich syrop z buraków cukrowych. Mieliśmy więc słodkie urozmaicenie obozowej diety. Jakiś czas później naszą szkołę przeniesiono do klasztoru w Knechtsteden, a później do Lippstadt. I tam, w czerwcu 1948 roku, zdałem maturę. Nie chciał Ojciec wracać do Polski? Przede wszystkim chciałem zdać maturę. Z rodzicami miałem kontakt przez Czerwony Krzyż. Napisałem do domu, że mogę w Niemczech skończyć szkołę średnią i zapytałem, czy mam wracać. Ojciec odpisał, że jeśli mam możliwość studiowania, to żebym został. Zostałem więc, a po maturze wstąpiłem do jezuitów. To znaczy nie od razu. Najpierw musiałem napisać podanie, które zostało odesłane do Rzymu, później przeszedłem egzamin przed czterema ojcami jezuitami. Ostatecznie mogłem rozpocząć nowicjat. Proponowano mi, bym starał się o przyjęcie do nowicjatu w Niemczech, ale ja pomyślałem, że niemiecki już znam, więc jak pojadę do Włoch, to nauczę się włoskiego. I rzeczywiście przełożeni wysłali mnie do Galloro w prowincji rzymskiej. Kiedy skończyłem studia filozoficzne na Uniwersytecie Gregoriańskim, Adam Kozłowiecki SJ zachęcił mnie do wyjazdu do Rodezji Północnej, dzisiejszej Zambii. Przed wyjazdem do Afryki przez pięć miesięcy uczyłem się języka angielskiego na Malcie i w 1956 roku wyjechałem do Lusaki. Później w latach sześćdziesiątych studiowałem w Irlandii teologię. Do Zambii wróciłem w 1966 roku. Czy po wojnie był Ojciec w Polsce? Dopiero w 1965 roku, a więc dwadzieścia dwa lata po wywiezieniu na roboty. Byłem już po święceniach i miałem w Polsce prymicje. Spotkałem się z rodzicami, z bratem i siostrą. Mój brat też skończył szkołę średnią i wstąpił do lotnictwa w polskim wojsku, ale władze nie pozwoliły mu na służbę w tej jednostce, bo wyszło na jaw, że ma brata na Zachodzie. A czy utrzymywał Ojciec później kontakty z niemieckimi gospodarzami? Utrzymywałem. Ostatni raz byłem u nich też w 1965 roku. Pan Klemens już nie żył. Spotkałem tylko panią Elizabeth. Bardzo dobrze ją wspominam. Miałem naprawdę wiele szczęścia, że trafiłem w Niemczech do rodziny Geodelsów. Życie Duchowe
Praca przymusowa została również uwzględniona w projekcie planu Morgenthau z września 1944 r. oraz w protokole końcowym konferencji w Jałcie w Styczeń 1945, gdzie został usankcjonowany przez brytyjskiego premiera Winstona Churchilla i prezydenta USA Franklina D. Roosevelta. w Marzec 1947 do pracy przymusowej wykorzystano około 4 000

Kogo zmuszano do robót przymusowych? Skąd Niemcy pozyskiwali ręce do pracy? Dziś w ramach naszego cyklu #WirtualnePorankizHistorią dr Tomasz Wojnowski opowie Wam o robotach przymusowych w III Rzeszy oraz na terenach przez nią okupowanych. Poniżej znajdziecie nagranie zilustrowane kadrami z wystawy głównej dotyczącej tego tematu, a także bibliografię przygotowaną przez pracowników Biblioteki. Zachęcamy do zapoznania się z materiałem oraz spędzania czasu z #M2WSwirtualnie! Wykaz publikacji książkowych dostępnych w Bibliotece Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku prezentujących tematykę pracy przymusowej w III Rzeszy: 1. Adamska J., Wychowawcze obozy pracy miejscem eksterminacji polskich robotników przymusowych, Warszawa 1983, Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. 2. Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy. T. 24: Obozy pracy przymusowej, oprac. M. Janczewska, Warszawa 2015, Żydowski Instytut Historyczny, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. 3. Bauer J. „Tobruk”, Strzępy niewygasłej pamięci, Warszawa 2013, Warszawska Firma Wydawnicza. 4. Berlin. Wspomnienia Polaków z robót przymusowych w stolicy III Rzeszy w latach 1939-1945, wybór relacji J. Gmitruk et al., Warszawa 2012, Fundacja „Polsko-Niemieckie Pojednanie", Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. 5. Banaszak-Brząkowska D., Wspomnienia Zofii Czarneckiej (Ireny Szpak) z czasów okupacji niemieckiej 1939-1945 r., Warszawa 2014, Warszawska Firma Wydawnicza. 6. Bartosz J., Zapomniani ludzie z literą P. Polscy robotnicy przymusowi na Dolnym Śląsku 1939-1945, Warszawa 2014, Agencja Wydawnicza CB 7. Bartoszewska K., Kaczmarek J., Tak było. Z dziejów przymusowych robót w Niemczech 1940-1945, Kalisz-Łódź 1996, „Color CB". 8. Bilder aus Dora. Zwangsarbeit im Raketentunnel 1943 -1945, Bad Münstereifel 2001, Westkreuz-Verlag. 9. Brandt B., Moja saga wojenna 1939-1947, Gdańsk 1999, Instytut Kaszubski. 10. Das Heimweh des Walerjan Wróbel. Ein Sondergerichtsverfahren 1941-42, aufgezeichnet von C. U. Schminck-Gustavus, Berlin-Bonn 1986, Dietz. 11. Denkiewicz-Szczepaniak E., Polska siła robocza w Organizacji Todta w Norwegii i Finlandii w latach 1941-1945, wyd. 2, Gdańsk 2018, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego. 12. Der U-Boot-Bunker "Valentin". Marinerüstung, Zwangsarbeit und Erinnerung, Bremen 2010, Edition Temmen 13. Die deutsche Kriegsgesellschaft 1939 bis 1945. Halbband 2: Ausbeutung, Deutungen, Ausgrenzung, herausg. von J. Echternkamp, München 2005, Deutsche Verlags-Anstalt. 14. Dierl F., Janjetović Z., Linne K., Pflicht, Zwang und Gewalt. Arbeitsverwaltungen und Arbeitskräftepolitik im deutsch besetzten Polen und Serbien 1939-1944, Essen 2013, Klartext Verlag. 15. Dzieciństwo i młodość ze znakiem "P". Wspomnienia, wybór i oprac. B. Koziełło-Poklewski, B. Łukaszewicz, Olsztyn 1982, Wydawnictwo „Pojezierze". 16. Erinnerung bewahren. Sklaven- und Zwangsarbeiter des Dritten Reiches aus Polen 1939-1945 = Zachować pamięć. Praca przymusowa i niewolnicza obywateli polskich na rzecz Trzeciej Rzeszy w latach 1939-1945, Warschau-Berlin 2012, Stiftung „Polnisch-Deutsche Aussöhnung", Dokumentationszentrum NS-Zwangsarbeit Berlin-Schöneweide der Stiftung Topographie des Terrors. 17. Fedorowicz H., Dzienniki. Zapiski z robót przymusowych w Prusach Wschodnich 1944-1945, Gdańsk-Sztutowo 2016, Muzeum Stutthof. 18. Gdy byliśmy literą "P". Wspomnienia wywiezionych na przymusowe roboty do III Rzeszy, wybór i oprac. Z. Bigorajska, W. Pietruczuk-Kurkiewiczowa, Warszawa 1968, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza. 19. Gibaszewski K., Hasag. Historia obozu pracy przymusowej w Skarżysku-Kamiennej, Skarżysko-Kamienna 2011, Muzeum im. „Orła Białego". 20. Giese A., Niewolnicy III Rzeszy z literą P. Polacy na robotach przymusowych w latach 1939-1945, Konin 2019, Wydawnictwo Psychoskok. 21. Gregor N., Stern und hakenkreuz. Daimler-Benz im Dritten Reich. Berlin 1997, Propyläen. 22. Hrabar R., Skazane na zagładę. Praca niewolnicza kobiet polskich w III Rzeszy i los ich dzieci, Katowice 1989, „Śląsk". 23. Feichtlbauer H., Forced labor in Austria 1938-1945,Wien 2005, Austrian Reconciliation Fund, Braintrust. 24. Forced labor. The Germans, the forced laborers, and the war. Companion volume to the exhibition, hrsg. V. Knigge, R. G. Lüttgenau, J. C. Wagner. Weimar 2010, Stiftung Gedenkstätten Buchenwald und Mittelbau-Dora. 25. Hitler's slaves. Life stories of forced labourers in Nazi-occupied Europe, ed. by A. von Plato, A. Leh, C. Thonfeld. Oxford 2010, Berghahn Books 26. „Ich habe nicht geglaubt, dass Sie kommen ..." Begegnungen mit zehn "Ostarbeiterinnen" in der Ukraine = „Â ne dumala, ščto vi prïdete…” Zustrìčì z desât’ma „ostarbajtekami” v Ukraïnì, Köln 2009, Landschaftsverband Rheinland. 27. Knab S. H., Naznaczone literą "P". Polki jako robotnice przymusowe w III Rzeszy 1939-1945, Kraków 2018, Wydawnictwo Literackie. 28. Kostrzewa E., Przeżyłem Bauzug 2206, Toruń 2006, Wydawnictwo Adam Marszałek. 29. Koziełło-Poklewski B., Zagraniczni robotnicy przymusowi w Prusach Wschodnich w latach II wojny światowej, Warszawa 1977, PWN. 30. Koziński J. B., Przymuszeni z literą "P". Jak Police..., Police 2011, Gmina Police. 31. Kubicki T., Kobiece drogi. Polskie bohaterki II wojny światowej, Warszawa 2018, Bellona. 32. Kwieciński W., Polscy robotnicy przymusowi w regionie bielefeldzkim podczas drugiej wojny światowej (1939-1945), Rzeszów 2014, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego. 33. Lembeck A., Wyzwoleni ale nie wolni. Polskie miasto w okupowanych Niemczech, Warszawa 2007, Świat Książki. 34. Lemiesz W., Ocalić od zapomnienia. Listy i dokumenty Polaków wywiezionych do Rzeszy, Warszawa 1981, „Książka i Wiedza". 35. Lemiesz W., O pracy niewolniczej na ziemi lubuskiej w latach II wojny światowej, Poznań 1962, Wydawnictwo Poznańskie. 36. Łuczak C., Praca przymusowa Polaków w Trzeciej Rzeszy, Warszawa 1999, Fundacja „Polsko-Niemieckie Pojednanie". 37. Marszałek J., Obozy pracy w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939-1945, Lublin 1998, Państwowe Muzeum na Majdanku. 38. Memoriał pt. "Die Bedeutung des Polen-Problems fur die Rustungswirtschaft Oberschlesiensis" wydany przez "Oberschlesiensis Institut fur Wirtschaftsforschung", oprac. K. M. Pospieszalski. Poznań 1945, Wydawnictwo Instytutu Zachodniego. 39. Mendel A., Ta nasza młodość... Praca przymusowa dziewcząt i kobiet w niemieckich rodzinach w latach 1939-1945. [Rozmowy z Polakami i Niemcami], Poznań 1998, Wydawnictwo WiS. 40. Mędykowski W., Macht arbeit frei? German Economic Policy and Forced Labor of Jews in the General Government, 1939-1943, Boston 2018, Academic Studies Press. 41. Międzynarodowa wystawa objazdowa „Praca przymusowa w III Rzeszy". Projekt fundacji Miejsc Pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora, sponsorowany przez Fundację "Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość", Weimar-Buchenwald 2009, Stiftung Gedenkstätten Buchenwald und Mittelbau-Dora. 42. Robotnicy przymusowi III Rzeszy, Łódź 2002, Muzeum Tradycji Niepodległościowych. 43. Mnichowski P., Ziemia Lubuska oskarża, Warszawa 1978, „Książka i Wiedza". 44. Ostmark. Wspomnienia Polaków z robót przymusowych w Austrii w latach 1939-1945, [wybór J. Gmitruk et al.], Warszawa 2011, Fundacja „Polsko-Niemieckie Pojednanie", Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. 45. Ostpreussen. Wspomnienia Polaków wywiezionych na roboty przymusowe do Prus Wschodnich w latach 1939-1945, [wybór relacji R. Degiel et al.], Warszawa 2010, Fundacja „Polsko-Niemieckie Pojednanie", Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. 46. Praca przymusowa w Trzeciej Rzeszy w latach II wojny światowej. Stan i potrzeby badawcze. Materiały z sesji naukowej, 28-30 kwietnia 1978 roku, Olsztyn 1979, Ośrodek Badań Naukowych w Olsztynie. 47. Przetrwałam. Doświadczenia kobiet więzionych w czasach nazizmu i stalinizmu, wybór i oprac. M. Buko, K. Madoń-Mitzner, M. Szymańska. Warszawa 2017, Dom Spotkań z Historią. 48. Rajski R., Z historią na ramieniu. Ze Zgierza i Łodzi do US Army, Łódź 2007, Arcadia. 49. Rusiński W., Położenie robotników polskich w czasie wojny 1939-1945 na terenie Rzeszy i „obszarów wcielonych". Cz. 2, Poznań 1955, Instytut Zachodni. 50. Rüstung, Kriegswirtschaft und Zwangsarbeit im "Dritten Reich", hrsg. A. Heusler, M. Spoerer, H. Trischler, München 2010, Oldenbourg. 51. Seeber E., Robotnicy przymusowi w faszystowskiej gospodarce wojennej. Deportacja i wyzysk obywateli polskich ze szczególnym uwzględnieniem położenia robotników z tzw. Generalnego Gubernatorstwa (1939-1945), Warszawa, 1972, Książka i Wiedza". 52. Senft S., Jeńcy wojenni i robotnicy przymusowi zatrudnieni w rolnictwie śląskim 1939-1945, Opole 1978, Wydawnictwo Instytutu Śląskiego. 53. Setkiewicz P., Z dziejów obozów IG Farben Werk Auschwitz 1941-1945, Oświęcim 2006, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau. 54. Sikorska I., Wiersze i pieśni polskich robotników przymusowych w Trzeciej Rzeszy w latach 1939-1945, Olsztyn 1978, Wydawnictwo „Pojezierze". 55. Spoerer M., Praca przymusowa pod znakiem swastyki. Cudzoziemscy robotnicy, jeńcy wojenni i więźniowie w Niemczech i okupowanej Europie w latach 1939-1945, Gdańsk 2015, Muzeum II Wojny Światowej. 56. Sula D., Wychowawczy Obóz Pracy wrocławskiego gestapo 1942-1945, Wałbrzych 2009, Muzeum Gross-Rosen, 2009 57. Szulczewski E., Brunatne i czerwone sępy, Wrocław 2003, „Nortom". 58. Tajemnicą pojednania jest PAMIĘĆ. Robotnicy przymusowi i jeńcy wojenni w „Trzeciej Rzeszy". Wystawa Fundacji Körbera, Hamburg, red.: D. Galinski, Hamburg 1987, Fundacja Körbera. 59. Werner C., Kriegswirtschaft und Zwangsarbeit bei BMW, München 2006, Oldenbourg. 60. Wierzejewski A., Niewolnicza praca dzieci i młodzieży w tzw. Kraju Warty. 1939-1945, Poznań 1975, Wydawnictwo Poznańskie. 61. Wlazło J. A., Chłopak z Katynia, Warszawa 2018, Agora. 62. Wroński T., „Liban" - karny obóz Służby Budowlanej w Krakowie w latach 1942-1944, Warszawa 1981, Rada Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, „Sport i Turystyka". 63. Wroński T., Obozy przejściowe dla robotników przymusowych w Krakowie w latach 1939-1945, Warszawa 1981, Rada Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, „Sport i Turystyka". 64. Zachować pamięć. T. 1: Relacje i wspomnienia obywateli polskich z pracy niewolniczej i przymusowej na rzecz III Rzeszy 1939-1945, wstęp i oprac. J. Lipiec, H. Piskunowicz, Warszawa 2005, Fundacja „Polsko-Niemieckie Pojednanie". 65. Zbrodnie przeszłości. Opracowania i materiały prokuratorów IPN. T. 4: Ściganie, pod red. R. Ignatiewa, A. Kury. Warszawa 2012, IPN 66. Ze znakiem "P". Relacje i wspomnienia robotników przymusowych i jeńców wojennych w Prusach Wschodnich, wybór i oprac. B. Koziełło-Poklewski, B. Łukaszewicz, Olsztyn 1977, Ośrodek Badań Naukowych w Olsztynie. 67. Ze znakiem "P". Relacje i wspomnienia robotników przymusowych w Prusach Wschodnich w latach II wojny światowej, wstęp, wybór i oprac. B. Koziełło-Poklewski, B. Łukaszewicz, Olsztyn 1985, Ośrodek Badań Naukowych w Olsztynie. 68. Zgłobicki R., Dzieje koszar wojskowych w Sieniawce, Kraków 2005, Studio aem, 2005. 69. Z literą "P". Polacy na robotach przymusowych w hitlerowskiej Rzeszy 1939-1945. Wspomnienia, wybór i oprac. R. Dyliński, M. Flejsierowicz, S. Kubiak, Poznań 1976, Wydawnictwo Poznańskie.

Na tych terenach pracowników werbowano poprzez wysyłanie wezwań do stawiennictwa w urzędach pracy. Propaganda niemiecka na terenie GG zapewniała o możliwości powrotów do domu po zakończeniu zadania, uzyskaniu nowych kwalifikacji oraz o dobrych warunkach pracy i wysokich zarobkach. 14. kwietnia 2020 26 milionów dokumentów dotyczących ofiar prześladowań nazistowskich teraz dostępnych online Unikalny na skalę światową „Pomnik z papieru” jest od teraz dostępny w Internecie – historyczne materiały Arolsen Archives są już niemal w całości gotowe do przeglądania online. Od teraz za pośrednictwem Archiwum Cyfrowego wszyscy zainteresowani na całym świecie będą mieć dostęp do 26 milionów dokumentów zawierających informacje na temat 21 milionów nazwisk* osób prześladowanych przez reżim nazistowski. Archiwum Arolsen Archives w ostatnim czasie poszerzyło swój zbiór w Internecie o dokumenty dotyczące pracowników przymusowych i deportacji ofiar do obozów koncentracyjnych. Tym sposobem większość dokumentów z największego na świecie archiwum na temat prześladowań nazistowskich stało się dostępnych online. W niecały rok Arolsen Archives wraz ze swoim partnerem, Międzynarodowym Instytutem Pamięci Ofiar Holokaustu Jad Waszem zlokalizowanym w Izraelu, umieścili online niemal w całości jeden z największych zbiorów na temat ofiar narodowego socjalizmu. W maju 2019 r. zaczęło działać nowe Archiwum Cyfrowe zawierające 13 milionów dokumentów. Aby materiały dokumentujące Holokaust stały się łatwiej osiągalne, Jad Waszem udostępnił swoją najnowocześniejszą technologię pozwalającą na szybki dostęp do danych przy pomocy rozszerzonej funkcji wyszukiwania według nazwisk i miejsc. W ten sposób udało się osiągnąć kamień milowy: zaliczany do Pamięci Świata UNESCO zbiór dokumentów na temat różnych grup ofiar reżimu nazistowskiego, pracy przymusowej i migracji po roku 1945 stał się dostępny publicznie. W ostatnim czasie do zasobów internetowych dołączyły dwa ogromne zbiory materiałów. Dzięki unikalnej treści dokumentują one zbrodnie nazistowskie i stanowią bezcenną wartość dla członków rodzin ofiar: Kartoteka pracowników przymusowych – oryginały i kopie dokumentów dotyczących milionów pracowników przymusowych, które przybliżają ich indywidualne losy: karty meldunkowe i rejestracyjne, kwestionariusze, korespondencja Deportacje – Żydów, Romów i Sinti z terenów dawnej Rzeszy Niemieckiej, Austrii, Czech i Moraw: listy transportowe i deportacyjne zawierające informacje na temat milionów osób wywiezionych do gett i obozów koncentracyjnych. Materiały na temat deportacji zostały niemal w całości zindeksowane (co oznacza, że dokumenty można przeszukiwać przykładowo po nazwiskach). Szczególnie obszerne i interesujące są informacje na temat deportacji z terenu Berlina. Sporządzone tam listy transportowe i deportacyjne są właściwie listami dokumentującymi konfiskatę mienia: niemal dla każdej deportacji dostępne jest pismo towarzyszące kierowane do „Wydziału Likwidacji Majątków” przy Berlińskim Nadprezydencie Finansowym. Na podstawie list urząd ten przeprowadzał konfiskatę majątków należących do osób pochodzenia żydowskiego, mieszkających na terenie Berlina. * nazwisk, a nie ludzi: niektóre nazwiska ofiar pojawiają się w wielu dokumentach w różnej pisowni, dlatego zostały policzone kilkukrotnie. Czesław Łuczak , Polityka zatrudnienia w Trzeciej Rzeszy 19 Włodzimierz Bonusiak, Rekrutacja, rozmieszczenie i struktura polskich robotni­ ków przymusowych do pracy w Rzeszy 35 Włodzimierz Jastrzębski, Warunki pracy i życia robotników przymusowych 103 Elżbieta Mikos-Skuza, Deportacje i praca przymusowa Polaków w świetle norm

pokaż komentarz @putinex: A biedronka jest polska? Powiem Ci tak. Pracowałem w pewnej szewdzko-szwajcarskiej korporacji, ale w polskim oddziale oczywiście. Szwed był w biurze jeden. Miał w dupie wszystko, tylko kasa miała się zgadzać, siedział w kacie, w którym nikt go nie widział i nikt mu nie przeszkadzał. Resztą zajmowały się polskie menadżery tzn. te same Janusze, co kiedyś jako związkowcy w FSO doprowadzili do unicestwienia zakładów i potem jako "doświadczeni kierownicy" poszli dumnie do pracy w korporacji. Jeden człowiek potrząsa tam czterema działami, traktuje ludzi jak gówno. Stołki poobsadzane dawnymi kolegami z FSO. A do Szweda nic nie dociera, najpewniej dlatego, że sam nie chce żeby cokolwiek do niego docierało na ten temat. Takie są zachodnie standardy, gdy trzeba je zastosować na terenie polskiego obozu pracy. udostępnij Link pokaż komentarz @putinex: No to inaczej, bo może zbyt niejasno napisałem. Pracowałem wcześniej w innej firmie - Niemieckiej, nieco mniejszej, ale przez długie lata jedna z lepszych w swojej branży. Traktowanie pracownika może nie było jakieś królewskie, ale nigdy potem już nie miałem w żadnej firmie tak fajnie jak tam. Niemiec też miał wszystko w dupie jak ten Szwed. Zarządzaniem zajmowali się też Polacy. Praca nie była lekka i była dość zaborcza czasowo, ale firma odwdzięczała się sporymi profitami w postaci nielimitowanej karty routex na nielimitowane auto, nielimitowanym telefonem i sporymi premiami. Owszem, Szwed mógłby interweniować, ale dlaczego miałby to robić? Dlaczego mielibyśmy w ogóle go prosić o interwencję? Czy jesteśmy od nich gorsi? Jak widać było w tej niemieckiej firmie, mogliśmy się szanować i wszyscy mieć profity jednocześnie bez niczyich interwencji. Wina nie leży po stronie Niemca, ani Szweda, anie Francuza, oni oczywiście kierują się zyskiem, ale też dają nam sporą swobodę. Nikogo nie zmuszają do traktowania swoich ludzi jak gówno, uznają to za naszą wewnętrzną sprawę. Tej swobody często się nadużywa. Wyjątki są bardzo nieliczne udostępnij Link pokaż komentarz @Hans_Olo mam podobne doswiadczenia. Niestety. Polskich menagerow z klasa prawie nie ma. Zaczynaja sie pojawiac jak przebisniegi ale jak to mowia jedna jaskolka wiosny nie czyni. Problem jest pokoleniowy. Obecni menadzerowie to zwykle ludzie wyksztalceni za prl i przez prl i przez dziki kapitalizm lat 90tych co gorsza wielu mlodych przejmuje ich zle nawyki..minie jeszcze sporo lat zanim bedziemy mieli kadre menedzerska na wysokim swiatowym poziomie..o ile w ogole udostępnij Link pokaż komentarz @ameliniummm: Obecnie chyba głownie IT się przyczynia do rozwoju menedżmentu w Polsce, niestety trudno będzie tym zarazić pozostałe branże. Najlepsza droga do tego to rozwój globalnych marek, tak żeby ludzie z zachodu przychodzili do naszych firm z listami motywacyjnymi i chcieli otwierać ich oddziały u siebie. Jak jednak pokazuje przypadek Solarisa, na naszym poziomie rozwoju jest pewien etap do którego możemy dojść i potem są problemy, bo prawdziwy hi-tech (np. SI, z systemami wizyjnymi, radarowymi itd.) jest ponad nasze możliwości i firmę trzeba sprzedać, żeby mogła dalej funkcjonować - tu działa słynna w światku zarządzania IT dewiza "nie próbuj konkurować z google", która z jednej strony biznesowo określa granice bezpieczeństwa, a z drugiej strony podświadomie programuje nas na sługusów i przydupasów. udostępnij Link pokaż komentarz Biedronka nigdy nie była polska i ma portugalskiego prezesa, więc analogia nietrafiona. @putinex: Weź się już nie kompromituj. Oczywiście, że Biedronka była polska. Właściciel ją rozwinął i sprzedał Jeronimo Martins, bo robi tak z wszystkimi swoimi firmami. udostępnij Link pokaż komentarz @daerro: Właśnie to miałem na myśli. Nie znam wszystkich jego biznesów, ale miał / ma też Eurocash i sieć pasaży Czerwona torebka, która chyba nie za bardzo wypaliła. Ogólnie gość z domu dziecka, ale umiał się ustawić w czasach przemian. Nie gwiazdorzył przy tym, bo już dawno by go uwalili, tylko po cichu robi swoje. udostępnij Link

Jak wskazują dane agencji pracy Randstad z pierwszego kwartału 2021 roku, najbardziej poszukiwane zawody w Niemczech to monter i elektryk z wynagrodzeniem miesięcznym od 8,5 tysiąca do 15 tysięcy złotych brutto. Następny hierarchii to pracownik fizyczny (zarobki na poziomie 7-12 tysięcy złotych brutto) oraz kierowca z pensją nawet do Po przybyciu Giuseppe Chiampo do „obozu jenieckiego dla szeregowców”(stalagu) Fallingsbostel jeden z oficerów gromadzi 2 500 Włochów i próbuje zwerbować ich do walki po stronie Niemców. Na jego apel pozytywnie odpowiada tylko 15 z nich. Większość żołnierzy woli wybrać niewolę niż walkę. Za kilka dni zostają zapytani ponownie, ale rezultat jest taki sam. Giuseppe Chiampo zostaje sfotografowany i otrzymuje numer 151896. 30 września 1943 r. wraz z innymi 150 mężczyznami zostaje przetransportowany samochodem ciężarowym do Hilkerode i tam umieszczony w jednym z ogrodzonych drutem kolczastym baraków. Giuseppe i jego koledzy, ustawieni w szeregu, pilnowani przez strażników udają się 4 października do Rhumspringe, nad którym górują budynki Ot Sophie Hodorowicz Knab jest Amerykanką o polskich korzeniach. Urodziła się w obozie dla przesiedleńców po II wojnie światowej jako córka robotnicy przymusowej w Niemczech. Rodzina autorki wyemigrowała w 1954 r. do Ameryki na mocy ustawy o osobach wysiedlonych. Pokaż menu Strona główna Z Archiwum IPN Pracownicy przymusowi Pracownicy przymusowi Placówki niemieckich urzędów pracy (Arbeitsamt) zajmowały się doborem i dystrybucją siły roboczej do III Rzeszy. Najwcześniej powstawały ekspozytury na terenach zaanektowanych przez Niemcy, bo już 3-4 września 1939 r. powołano placówkę w Rybniku. Pogłębiający się deficyt siły roboczej w gospodarce niemieckiej sprawił, iż sieć placówek i filii Arbeitsamtów rozrastała się i kierowała do pracy w Niemczech coraz więcej Polaków. Zdarzało się również, że do pracy wyjeżdżali Żydzi, by w ten sposób uniknąć Holokaustu. Od 1940 r. na terenie GG władze okupacyjne rozpoczęły przymusowy nabór do pracy. Obowiązkiem pracy objęto na początku osoby w wieku od 18 do 60 lat, później również od 14 roku życia. Wobec oporu ludności polskiej w zgłaszaniu się na wyjazd do Niemiec urzędy pracy na terenie Generalnego Gubernatorstwa zaczęły wysyłać imienne wezwania do stawienia się w punktach zbiorczych, a za odmowę groziły surowe kary. Wiele osób wysyłanych do pracy pochodziło również z łapanek, akcji pacyfikacyjnych i wysiedleńczych. Niezależnie od werbunku siły roboczej do Rzeszy rekrutowano ponadto we wszystkich okupowanych państwach robotników do „Organizacji Todta” (Organisation Todt), zajmującej się głównie pracami budowlanymi. Sytuacja polskich robotników przymusowych w III Rzeszy była bardzo trudna. Polacy musieli obowiązkowo nosić przyszyty do ubrania znak z literą „P”, a za brak oznakowania surowo karano. Szacuje się, że na roboty deportowano ok. 3 mln Polaków. W zasobie archiwalnych IPN przechowywane są listy transportowe osób wysłanych na prace przymusowe do Niemiec z Dystryktu Krakowskiego i Warszawskiego. Zawierają one dane personalne takie jak: imię i nazwisko, datę urodzenia oraz miejsce zamieszkania robotnika, datę skierowania do pracy przez urząd, numer transportu oraz nazwę docelowego urzędu pracy w III Rzeszy. Zespoły archiwalne: IPN GK 98 Amt des Distrikts Krakau (Urząd Okręgu Krakowskiego) - imienne listy transportowe Polaków skierowanych do pracy przymusowej w III Rzeszy z Dystryktu Krakowskiego z takich powiatów jak: Jasło, Kraków, Przemyśl, Rzeszów, Tarnów, Sanok (361 IPN GK 112 Arbeitsamt Warschau Lager Skaryszewska (Urząd Pracy w Warszawie. Obóz przy ulicy Skaryszewskiej) - imienne listy transportowe osób z Dystryktu Warszawskiego wywiezionych do pracy w III Rzeszy (241 IPN GK 111 Arbeitsamt Krakau Lager Waska, Lager Sokolska (Urząd Pracy w Krakowie - Obozy przy ulicy Wąskiej i Sokolskiej) - raporty dzienne obejmujące stan ilościowy i jakościowy pracowników fachowych i rolnych przywożonych do obozu znajdujących się przy Wąskiej i Sokolskiej, obejmują lata 1940-1941 (23 Listy transportowe Arbeitsamt Tarnów, Nowy Sącz, Jasło z okresu listopad 1939 luty 1940 r. (IPN GK 196/361). Polscy robotnicy przymusowi w Niemczech 1939-1945 – wystawa w formacie A3 (pdf, 33.04 MB) 19.10.2021 12:19 Polscy robotnicy przymusowi w Niemczech 1939-1945 – wystawa w formacie B1 (pdf, 44.65 MB) 19.10.2021 12:20 Opcje strony Drukuj tą stronę Generuj PDF z tej stronie Powiadom o tej stronie Pierwszy referat pt. Robotnicy przymusowi w Prusach Wschodnich — zagad­. nienia wybrane został wygłoszony przez dr. Jerzego Sikorskiego. Referent. poruszył wiele zagadnień związanych z pracą przymusową obcokrajowców. Odniósł się do zagadnień metodologicznych, doboru źródeł historycznych, w tym relacji i wspomnień oraz aktów

Witam serdecznie! Brat mojej prababci Jan Maciejewski został w 1940r.wysiedlony,mieszkał w Warszawie.Nie wiem w jakich latach,ale na pewno pracował jako maszynista,jeżdżący do Berlina.Kolejny brat, również mieszkający w Warszawie-Aleksander Maciejewski- został wywieziony do Niemiec w sierpniu 1944r.Jako pracownik Zakładu Lilpopa trafił- prawdopodobnie z całą rodziną- do obozu

qiG2YXN.